Widzew - Skra 4:0 - wysokie zwycięstwo choć na gole trzeba było czekać.


Po pierwsze słowa uznania dla obecnego zarządu za bliski kontakt z byłymi gwiazdami klubu. To dzięki takim osobom jak Marek Koniarek czy niezapomniana ekipa z Ligii Mistrzów Widzew jest klubem wyjątkowym. Wyjątkowo miło było zobaczyć zwłaszcza Pana Marka przez meczem z Katowicami. Zawsze zadziwia mnie, że taka legenda klubu i najlepszy strzelec Widzewa w historii w ekstraklasie jest tak skromną osobą, absolutna klasa. 

Ekipa z LM to jeszcze inna historia. W pamiątkowym programie wydanym przez klub jest zdjęcie tamtej drużyny. Dziś wydaje się to nieprawdopodobne, na każdej pozycji piłkarz, który w pojedynkę stanowiłby o sile niejednej drużyny a na tym zdjęciu jest ich jedenastu! Obok siebie stoją Rysiek Czerwiec, Mirek Szymkowiak, Tomek Łapiński, Marek Citko, Andrzej Michalczuk, Daniel Bogusz, Maciej Szczęsny, Sławek Majak, Jacek Dębiński, Paweł Wojtala i Radek Michalski – to była jedna z najlepszych klubowych 11 w historii Polski, tak kiedyś wyglądał Widzew. Brawa dla zarządu klubu za dbałość o kontakt z naszymi legendami. Oni są i zawsze będą integralną częścią Widzewa i jego historii i dobrze, że są cały czas blisko klubu i kibiców.

Wracając do teraźniejszości i samego meczu, to jego początek nie zapowiadał tak wysokiego zwycięstwa. Skra broniła się bardzo dobrze i Widzew aż to 40 minuty nie potrafił sforsować szczelnej i uważnej defensywy gości. Przeciwnik przy każdej akcji gospodarzy bardzo szybko zajmował pozycje w obronie, każdy gracza Widzewa, który był przy piłce natychmiast był podwajany lub potrajany, Częstochowianie byli bardzo skoncentrowani. Widzew próbował grać skrzydłami, było sporo dobrych dośrodkowań, trochę gry kombinacyjnej ale Skra wyglądała na zdeterminowaną a nawet zdolną na wywiezienie z Łodzi przynajmniej jednego punktu. W tej części gry bardzo dobrze wyglądała gra Julka Leniowskiego, który był bardzo aktywny i obsłużył kolegów kilkoma naprawdę dobrymi wrzutkami piłki na pole karne. Dośrodkowania Letniowskiego były w tym meczu precyzyjne i co najważniejsze powtarzalne.

Presja Widzewa przyniosła w końcu przełamanie. Goście popełnili błąd, gdy zawodnik z pola bronił ręką na polu karnym. Jedenastka efektownie wykonana przez Julka Letniowskiego była w tej sytuacji o tyle ważna, że Skra przy całej swojej determinacji do obrony nie zdawała się mieć planu B. Od początku dało się wyczuć, że jeden gol może wystarczyć aby zdyscyplinowany przeciwnik się „posypał”. Tak też stało się w drugiej połowie. Częstochowianie przy wyniku 0:1 choć nadal nie potrafili w znaczący sposób zagrozić bramce Kuby Wrąbla musieli się jednak trochę odsłonić. Efekt był piorunujący. Najpierw Bartek Guzdek efektownie wymanewrował jednego z obrońców Skry (komentator w Widzew TV stwierdził, że Bartek potraktował obrońcę jak drzwi obrotowe w galerii handlowej i było to doskonałe porównanie) przebiegł dobrych kilka metrów lewym skrzydłem i efektownym strzałem pokonał bramkarza gości. Niedługo potem błyskawiczną kontrę zakończył Paweł Zieliński z zimną krwią kładąc bramkarza na murawie i strzelając gola pod presją dwóch obrońców Skry. Na koniec błysnął Kacper Karasek który niczym stary wyga wbiegł między trzech zawodników Skry i płaskim strzałem z około 18 metrów umieścił piłkę zaraz obok prawego słupka i zaskoczonego bramkarza.

Widzew mógł jeszcze strzelić przynajmniej jednego gola, choć co ciekawe bliżej trafienia honorowego była Skra. Po nieporozumieniu naszych zawodników na własnym polu karnym w idealnej pozycji strzeleckiej znalazł się napastnik Skry ale świetnym refleksem popisał się Kuba Wrąbel, który nie dopuścił do utraty bramki. Był to jeden z niewielu momentów dekoncentracji Widzewa. Duże brawa dla Kuby, bo przez większość meczu nie miał wiele do roboty, ale w odpowiednim momencie był na posterunku. Mecz zakończył się wynikiem 4:0. Widzew miał chęć do gry, grał z rozmachem, jednocześnie był bardzo skoncentrowany i konsekwentny. Skra po utracie gola nie miała pomysłu na grę i wysoka porażka była jak najbardziej sprawiedliwa.

Widzew w tym meczu należy pochwalić za dwie rzeczy. Pierwsza to coś co określi można jako „spokojna determinacja”. Skra zwłaszcza w pierwszej połowie bardzo dobrze się broniła, tak jakby wierzyła, że ten mecz może skończyć się wynikiem przynajmniej 0:0. Taka taktyka często się sprawdza, potem trenerowi drużyny gospodarzy zostaje narzekanie, że przyjezdni „zaparkowali autobus” i nie chcieli grać w piłkę. Ale Widzew nie pisał się na taki scenariusz, konsekwentnie próbował przełamać opór gości, aż zrobił to pod koniec 1 połowy. W grze Widzewa było widać pewne schematy, powtarzalność zagrań, widać że drużyna ma plan i go realizuje. W drugiej połowie grało się łatwiej, więc ten spokój i powtarzalność doprowadziły w efekcie to trzech pięknych goli.

Kolejna pochwała należy się za radość z gry. Widać, że drużyna lubi grać w piłkę, lubi grać razem i dobrze czuje się przed łódzką publicznością. Piłkarze cieszą się z goli tak samo jak kibice i razem z kibicami. Tak trzymać!



Komentarze