Wywiad z nowym właścicielem w Pulsie Biznesu – dzięki bogu nie ma mowy o Lidze Mistrzów.



Wielu zapewne czytało wywiad z Tomaszem Stamirowskim, który ukazał się niedawno w Pulsie Biznesu. Nowy właściciel to zawsze dużo znaków zapytania, sporo nadziei i wiele obaw. Taki wywiad jest więc dobrą okazją do zrozumienia tego co siedzi w głowie osoby, od której zależy teraz los naszego klubu.

Warto zacząć od tego co nie zostało powiedziane, bo w tym przypadku jest to tak samo ważne jak to co powiedziane zostało. Nowy właściciel nie obiecuje Ligii Mistrzów ani szeroko rozumianej dominacji w kraju i na świecie. I to jest już ogromny plus, bo w polskich warunkach słowo Liga Mistrzów czy w ogóle „mistrzostwo” z ust nowego właściciela jest jak wyrok wydany na klub. Schemat, który przećwiczyło w Polsce wielu w tym niestety Widzew jest dobrze znany. Zaczyna się od tego, że do klubu przychodzi nowy właściciel, który odniósł sukces w jakiejś branży, ma kilka wolnych milionów i dużo pewności siebie. Logika jest prosta: zarządzanie klubem nie może być trudniejsze niż zarządzanie bankiem, firmą gastronomiczną, budowlaną czy innym biznesem? Trzeba tylko trochę posprzątać bałagan, zmienić personel, wprowadzić trochę profesjonalizmu i będzie dobrze, tak zdaje się wyglądać plan. 

W praktyce wyobraźni starcza na slogan nawołujący do kupowania biletów a w kwestii sportowej na zatrudnienie doświadczonego, ale niekoniecznie odpowiedniego trenera i kilku równie doświadczonych, ale też niekoniecznie odpowiednich piłkarzy. Wszystkim trzeba bardzo dobrze zapłacić. Po jakimś czasie zamiast wyników przychodzą coraz większe rachunki, wszystko przestaje się spinać, a właściciel zaczyna być obrażony na wszystko i wszystkich. Okazuje się, że doszło do jakiś niegospodarności i że podejmowane były złe decyzje. Doprowadzony do bankructwa i pozbawiony jakichkolwiek aktywów klub zostaje dosłownie porzucony na poziomie IV-V Ligii. Oprócz awansu do Ligii Mistrzów nieosiągalne okazuje się więc również zwyczajne niedoprowadzenie klubu do ostatecznej ruiny. Po jakimś czasie były już właściciel często ma jeszcze tupet, żeby się poskarżyć, że wspomniane przedsięwzięcie kosztowało go miliony. 

Taki scenariusz to nie fantazja a doświadczenie wielu polskich klubów. Bycie właścicielem klubu piłkarskiego to na pewno nie jest łatwy kawałek chleba. Na początku nikt nie ma też złych intencji. Ale to co z niektórymi klubami w Polsce nawyprawiali właściciele woła o przysłowiową pomstę do nieba. Z tego właśnie powodu pozytywnie należy odebrać brak buńczucznych zapowiedzi ze strony Pana Stamirowskiego, brak deklaracji podboju świata i w ogóle wyważony ton.

Co zostało powiedziane? Klub nie chce na siłę jak najszybciej awansować do Ekstraklasy - ważna jest długoterminowa budowa klubu oparta o lokalną społeczność, tradycję i wartości - trzeba stawiać na marketing internetowy w tym rozbudować sklep - klub chce stawiać na analitykę gdzie wzorem jest „sprytny”  Brentford FC. Przyjrzyjmy się poszczególnym planom z bliska:

Brak ciśnienia na awans – trudno się nie zgodzić. Każdy chciałby zobaczyć Widzew w elicie, ale wstrzemięźliwość jest w tej kwestii wskazana. Widzew jest takim klubem, że grając nawet na zapleczu ekstraklasy zbudował więcej i ma więcej do stracenia niż przeciętny klub z najwyższej klasy rozgrywkowej. Jest super stadion, który zapełnia się na każdym meczu niezależnie od przeciwnika, jest super społeczność wiernych fanów, jest zdobywający coraz większą sympatię fanów trener, jest grupa ambitnych piłkarzy, którym gra w naszych barwach sprawia przyjemność. Klub włącza się w akcje charytatywne, chce być blisko Widzewskiej społeczności, utrzymuje kontakt z legendami Widzewa i robi bardzo dużo dla promocji RTS wśród najmłodszych. Nawet nasza maskotka Wilczek zostawia w tyle swoich kolegów po fachu. Mamy już naprawdę dużo. Jak klub będzie działał jak działa to my do tej ekstraklasy i tak prędzej czy później awansujemy. Tutaj trzeba tylko dodać jedno: patrząc na formę drużyny ten awans i tak może przyjść już w 2022, ale towarzysząca mu wstrzemięźliwość jest bardzo cenna.

Długoterminowa budowa klubu oparta o lokalną społeczność, tradycję i wartości – Widzew jak mało, który klub w Polsce istnieje właśnie dzięki kibicom, lokalnej społeczności, tradycjom i klubowym wartościom. To wyłącznie dzięki wymienionym czynnikom doprowadzony w 2015 do bankructwa Widzew powstał z popiołów i dziś się odradza. W działaniach obecnego zarządu widać szacunek i zrozumienie do wspomnianych wartości i chęć bliskiego kontaktu z kibicami. Widać otwarcie na dialog, kontakt z ludźmi, którzy tworzyli historię klubu, zaangażowanie w akcje charytatywne i wiele innych pozytywnych działań. Tutaj kluczem jest aby z tej drogi nie schodzić nawet jak w przyszłości pojawią się ku temu pokusy.

Brentford FC i Moneyball – wiadomo, każdy chce być teraz jak Brentford. Droga niewielkiego lokalnego klubu z zachodniego Londynu na szczyty piłkarskiego świata w Premier League to jedno z najbardziej nieprawdopodobnych wydarzeń w europejskiej piłce od lat. Wizja mądrze zarządzanego klubu, który za pomocą inteligentnej analityki doskonale radzi sobie na rynku transferowym czym nadrabia dystans do krezusów działa na wyobraźnię. Ale Brentford jest jedyne w swoim rodzaju, ich modelu nie da się tak po prostu podpatrzyć i łatwo skopiować. Tak długo jak słuszny zachwyt modelem beniaminka Premier League, przejawia się w niechęci do życia ponad stan i szeroko rozumianym zrównoważonym modelu rozwoju drużyny w oparciu o wysokiej jakości dane – wszystko jest ok. Oby tylko w klubie nie pojawił się żaden czarodziej, który zobaczy w sobie Brada Pitta i któremu w mało odpowiednim momencie popsuje się algorytm.

Marketing internetowy w tym rozbudowa sklepu – to chyba najłatwiejszy i najbardziej oczywisty obszar do zagospodarowania. Obecny sklep jest naprawdę w porządku, ale jest co poprawiać. Większość atrakcyjnych artykułów (np. koszulka domowa Kappy) rozchodzi się błyskawicznie i prędko lub wcale nie wraca do sprzedaży. W sklepie internetowym brakuje wielu produktów ze sklepu stacjonarnego, pod wieloma kategoriami online nie wyświetlają się żadne produkty, ogólny „user experience” jest przeciętny, zwłaszcza w wersji mobilnej, sklep nie zawsze odpowiada na maile etc. Sprzedaż oparta na sklepie stacjonarnym to też model z poprzedniej epoki. Zwłaszcza w przypadku klubu z kibicami w całej Polsce. Tu o poprawę powinno być relatywnie łatwo, czekamy na efekty pracy.

Wspomniana monetyzacja możliwości reklamowych online zdaje się dotyczyć eksponowania kibiców na treści reklamowe. Tak jak wspomina Pan Stamirowski, kibic się raczej nie obrazi za wystawienie na przekaz marketingowy, zwłaszcza wiedząc, że chodzi o klub. Ale tego typu marketing potrafi być bardzo nachalny a linia między tym, że jest dobrze albo źle bardzo cienka. Działania w tej przestrzeni muszą być bardzo profesjonalne. Więcej Szczegółów na razie nie znamy.


Podsumowując wywiad, właściciel nie obiecuje ani gruszek na wierzbie ani tej nieszczęsnej Ligii Mistrzów. Przekaz jest bardzo wyważony i raczej odpowiedzialny. Pojawiają się wątki zrównoważonego rozwoju, szacunku dla kibiców i historii Widzewa, jest ciekawa wizja na niektóre aspekty działania klubu. Co ważne klub już realizuje sporo działań, które wpisują się w to co zostało powiedziane. Wokół Widzewa jest obecnie aura zdrowego optymizmu. Trzeba trzymać kciuki, żeby Widzew się na tych torach mocno trzymał, zwłaszcza kiedy prędzej czy później niechybnie pojawią się pierwsze wyboje. Nowy właściciel będzie jeszcze potrzebował bardzo dużo tego zdrowego rozsądku i tyle samo konsekwencji. 

Komentarze