Sandencja – Widzew 2:2 Co się dzieje z Widzewem?

Ze względu na wyniki w ostatnich czterech spotkaniach, w tym meczu najważniejsze było zwycięstwo. Nieważne w jakim stylu, ale zwycięstwo i przed pierwsze 45 minut wyglądało na to, że Widzew przywiezie do Łodzi komplet punktów.  Widzew kompletnie zdominował przeciwnika, rządził na boisku, grał ładnie, płynnie i na dodatek stworzył dużo klarownych sytuacji bramkowych. Gol na 1:0 wpadł dosłownie w ostatnich sekundach pierwszej połowy, ale był to najniższy wymiar kary dla Sandencji, która do przerwy powinna przegrywać przynajmniej dwiema lub trzema bramkami.

Na koniec ledwo udało się uratować remis, przebieg drugiej połowy był bolesny.

Widzew w swojej grze wpada w pewne trudne do zaakceptowania schematy. W pięciu meczach między Jastrzębiem a Miedzią drużyna w widoczny sposób przespała pierwsze 30 minut. Teraz po raz drugi z rzędu Widzew zagrał dwie kompletnie różne połowy. Znów pierwsza połowa była dobra a w meczu z Sandencją wręcz rewelacyjna! Trudno było uwierzyć, że Widzew ma problemy na wyjazdach, patrząc jak dzieli i rządzi na boisku jednej z czołowych drużyn w 1 lidze. Gra wyglądała tak jakby trener i piłkarze spędzili dużo czasu analizując dotychczasowe błędy i zaadresowali prawie wszystkie. Jedynym problemem była skuteczność choć gola i tak na koniec udało się strzelić.

Jednak ktoś kto widział większość tegorocznych meczów nie mógł być spokojny. Widzew ani razu w tym sezonie nie rozegrał równego spotkania. Po przerwie zobaczyliśmy niestety ten drugi, inny Widzew. Pierwszych kilka minut było jeszcze przyzwoitych a potem gra zaczęła się sypać. Najpierw Widzew stracił kontrolę nad posiadaniem piłki, potem zaczęły się niedokładne podania, problemy ze sprawnym wyjściem z własnej połowy, niewymuszone straty piłki, błędy. Sandencja grała cały czas bardzo słabo, ale postawa Widzewa pozwoliła na coraz częstsze wrzutki piłki na pole karne. Te dośrodkowania, jeżeli można je tak nazwać też nie były groźne i trzeba było skandalicznej decyzji sędziego, żeby jedno z nich zamienić na rzut karny. Drugi gol, który padł chwile po pierwszym wynikał z kolejnego grzechu naszych piłkarzy, dekoncentracji. Po utracie bramki Widzew nadal grał słabo, Nunes który miał problemy z wyprowadzeniem piłki stracił ją na aut. Nasz piłkarz wymachiwał rękoma w proteście po decyzji arbitra, ale w tym czasie Sandencja kończyła już akcję, która zakończyła się kolejną bramką. Obrona nie po raz pierwszy w tym sezonie przyspała zostawiając bardzo dużo miejsca przeciwnikom, gol został strzelony za łatwo.

Ten mecz to był kalejdoskop całego sezonu. Po okresie pięknej gry przyszedł okres gry kompletnie nieporadnej. Na koniec jak w wielu meczach wcześniej, Widzew choć bez większego rozmachu i płynności zaczął żmudnie i uparcie szukać wyrównania. Ta sztuka udała się pod koniec meczu po błyskawicznej kontrze i świetnym golu Tomczyka. Paweł na pełnej szybkości przyjął piłkę po sprytnym podaniu Kuna, przebiegł jakieś 20 metrów z obrońcą na plecach i pewnie posłał piłkę do siatki. Wyrównująca bramka i remis przyniosły ulgę, ale też pytanie: jak Widzew dał radę znaleźć się w takich tarapatach i jak mógł rozegrać tak różne połowy, mimo że przeciwnik był tak samo słaby przez obie?

Problem wydaje się tkwić w głowach piłkarzy, inaczej trudno to wytłumaczyć. Można oczywiście mówić o umiejętnościach poszczególnych piłkarzy, indywidualnych błędach itp., ale jak wyjaśnić to, że drużyna gra momentami jak z nut a za chwilę wygląda zupełnie nieporadnie?  Jak wyjaśnić trzeci mecz z rzędu, który Widzew kończy w 10? Za każdym razem po dwóch żółtych kartkach dla zawodnika. Tanżyna, Stepiński i Kun dostawali te kartki przede wszystkim przez własną niechlujność. Wcześniej był jeszcze Letniowski z Koroną. Biją po oczach częste utraty koncentracji, piłkarze wyglądają momentami jak uczeń w szkole, który w którymś momencie 45 minutowej lekcji traci zdolność skupienia się na tym co dzieje się w klasie i odpływa gdzieś myślami (kto nie zna tego uczucia). Piłkarze i trener muszą zebrać się do kupy. Widzew stać na 6 punktów w ostatnich dwóch meczach, ale potrzebny jest jeszcze ten końcowy wysiłek i pełna koncentracja przez 180 minut. A w między czasie jest jeszcze puchar polski.

Ze względu na ostatnie wyniki coraz częściej przypominana jest deklaracja właściciela o tym, że awans nie jest w tym sezonie koniecznością. Pojawiają się teorie spiskowe, na myśl przychodzą też dwa koszmarne sezony w 2 lidze. Takie myślenie należy chyba jednak odłożyć na półkę. Jak klub nie jest w pełni gotowy organizacyjnie do awansu, ale ma na ten awans szansę i grubo ponad pół roku to odpowiedzią jest praca nad poprawieniem organizacji klubu a nie sabotowanie wyników. Patrząc na trenera i piłkarzy, oni się starają mają gorszy okres, ale nie ma żadnych powodów do myślenia, że coś jest odpuszczane. Przynajmniej na razie i niech tak zostanie.

Na koniec kilka luźnych uwag:

VAR – o nim wszystko zostało już powiedziane. Głównym zadaniem VAR miało być korygowanie ewidentnych pomyłek sędziego w kluczowych momentach meczu (kartki, gole, spalone, karne itp.). W tym przypadku VAR posłużył do czegoś odwrotnego, panowie patrzeli w ekran tak długo, aż dopatrzyli się karnego tam, gdzie go nie było. Długie i liczne przerwy na VAR psuły mecz. Czy ktoś wie czemu VAR przyglądał się w ogóle bramce Tomczyka? Oczywiście wspomniane incydenty nie tłumaczą Widzewa, ten mecz powinien zostać wygrany nawet przy dwóch wyssanych z palca karnych dla przeciwnika.

Polsat – kto mecz widział wie o co chodzi. Kamera a przede wszystkim komentarz nieprawdopodobnie nieprofesjonalne.  Komentator nie reagujący na akcje bramkowe, „Gruzdek” itp. Jedyne co można było zrobić to zsynchronizować obraz z komentarzem na Widzew Fm.

Villanueva – Po raz pierwszy w pierwszym składzie w miejsce Michalskiego. Zmarnował „setkę” w 12 minucie co kładzie się cieniem na cały występ, ale oprócz tego pokazał się z dobrej strony. Kibice czekają na więcej. 

Tomczyk – piłkarz wypadł z pierwszego składu jeszcze na początku sezonu, ale być może teraz ma szansę pokazać nam na co go stać. Bramkę Sandencji strzelił jak profesor. Widać, że Tomek się stara i mu zależy, jeżeli trener da mu szanse w najbliższych meczach może będzie dobrze. Trzymamy kciuki.


Komentarze