Widzew – Miedź Legnica 1:1 Ciekawy mecz i jeszcze ciekawsza końcówka jesieni.
Według Polsatu Sport „obydwa zespoły grały do przerwy bardzo ładną, ofensywą piłkę i kontynuowały świetne widowisko również w drugiej części gry”. Janusz Niedźwiedź stwierdził, że „z perspektywy widzów można było obejrzeć widowisko godne meczu lidera z wiceliderem” jeszcze dalej posunął się trener gości stwierdzając, że „był to mecz na poziomie ekstraklasy”. Wspominane strony mają interes, aby ten mecz był nazwany super widowiskiem na wysokim poziomie, ale tak dobrze nie było. Owszem mecz był całkiem ciekawy. Były emocje, choć z punktu widzenia Widzewa niekoniecznie dobre, było sporo akcji i strzałów, ale mecz stał na przeciętnym poziomie a Widzew przez większość meczu grał zwyczajnie słabo. To nie był poziom ekstraklasy.
Punkt w meczu z Miedzią jest punktem uratowanym. Widzew po raz kolejny, a dokładnie piąty raz z rzędu, w meczu ligowym, przespał pierwsze 30 min. Dziwnie się to ogląda, ale drużyna od jakiegoś czasu zaczyna spotkanie tak, jak gdyby obudziła się przed sekundą z głębokiego snu i była trochę zdziwiona, że znalazła się na boisku. W niedzielę Miedź stworzyła idealną szanse do strzelenia gola już po 12 sekundach! Uratował nas Wrąbel. Przed strzeleniem gola w 24 minucie, Miedź miała jeszcze kilka innych klarownych sytuacji w tym nietrafiony strzał na praktycznie pustą bramkę. Pod koniec pierwszej połowy i do momentu otrzymania czerwonej kartki w drugiej, Widzew grał lepiej, ale całość nadal nie wyglądała przekonywująco. W grze Widzewa najbardziej rzucały się w oczy niecelne podania oraz chaos przy próbach zarówno wyprowadzania jak i odbioru piłki. Piłkarze mieli sporo problemów z przyjmowaniem relatywnie prostych podań, gra wyglądała tak jakby piłka nie chciała ich „słuchać”. Z trybun pojawiały się okrzyki stylu „zacznijcie grać”.
Wypada też wspomnieć o słabej grze w obronie. Większość niebezpiecznych sytuacji stworzonych przez Miedź, wliczając bramkę na 1:0, było efektem ewidentnych błędów lub po prostu słabej gry w obronie Widzewa. A lista problemów była długa, od nieudanych wybić piłki pod nogi przeciwnika, braku zwrotności i szybkości naszych obrońców po problemy z przeglądem pola czy wyjściem spod własnego pola karnego przy pressingu przeciwnika. Druga żółta karta dla Tażyny też była efektem interwencji po zupełnie niepotrzebnej stracie piłki. Cześć z tych mankamentów, choć może nie na taką skalę było widać w poprzednich meczach. Temat na pewno do pilnego zaadresowania przez trenera.
Bohaterem meczu nie po raz pierwszy w tym sezonie był Kuba Wrąbel. Kuba bronił pewnie przez pełne 95 minut. Uratował nas na samym początku, ale najważniejsze były dwie fenomenalne interwencje pod sam koniec meczu, gdy Widzew grał już w dziesiątkę. Refleks Kuby, spokój i umiejętność bycia tam, gdzie trzeba po raz kolejny uratowały Widzewowi wynik.
W meczu były inne pozytywy. Widzew po raz kolejny zdobył punkty (punkt) w meczu, w którym nie grał najlepiej i który mógł spokojnie przegrać. Wiele osób martwi to, że spora ilość zdobytych punktów zwłaszcza w ostatnich 4-5 spotkaniach nie oddaje tego co działo się boisku i maskuje słabą formę drużyny. Ale umiejętność zdobywania punktów, gdy drużyna gra słabsze mecze to też umiejętność i to duża. Najlepsze drużyny potrafią zdobywać punkty właśnie wtedy, kiedy gra się nie klei. Cieszy też nieustępliwość zespołu, który łatwo się nie deprymuje i mimo przeciwności cierpliwie próbuje realizować swój cel. To chyba właśnie ta nieustępliwość i dążenie do celu mimo momentami słabej gry zapewniło tych kilka, mniej oczywistych punktów.
Widzew znalazł się obecnie w bardzo newralgicznym momencie. Jest dobrze, ale gdzieś na horyzoncie zebrały się ciemne chmury. Forma w ostatnich meczach jest słaba, jest trochę kontuzji, niektórzy piłkarze grają bardzo nierówne mecze, niektórzy grają słabo a niektórzy nie są w stanie przebić się do składu. Wygląda na to, że wszystkim przydała by się już przerwa a zostały jeszcze cztery mecze do rozegrania, z czego aż trzy na wyjeździe. O punkty będzie trudno.
Trzeba jednak wyraźnie podkreślić jedną rzecz: za ten sezon do tej pory piłkarzom i trenerowi należą się brawa i piątka z plusem. Widzew prawie na półmetku jest liderem, rozegrał masę dobrych spotkań, ma najwięcej strzelonych bramek, potrafi grać widowiskowo, ale jak trzeba zacisnąć zęby i wyrwać punkty po walce. Piłkarze dostarczyli nam dużo emocji i radości. Widać też, że zarówno trenerowi jak i piłkarzom zależy. Kto by się tego spodziewał na początku rozgrywek? Gdzie byliśmy rok temu o tej porze zarówno pod kątem tabeli jak i tego kto i jak zarządzał klubem? Widzew jest teraz liderem, oczekiwania się więc szybko zmieniły i słusznie. Ale trzeba cały czas pamiętać jaką drogę w jak krótkim czasem przeszedł zespół pod wodzą Janusza Niedźwiedzia.
Przed nami bardzo ciekawy okres, za miesiąc wszyscy będą dużo mądrzejsi, oby o wiedzę o tym, że Widzew na koniec rundy pokazał jeszcze pazury!
A z komentarzy niepiłkarskich: mówią, że stadion to nie teatr. Patrząc na ekipę przybyłych kibiców gości to szkoda, bo w teatrze przynajmniej czasem zmienia się repertuar. Przyjezdni ewidentnie chcieli się pokazać w dużym mieście na meczu z dużą drużyną. Jak zawsze chęci starczyło jedynie na race i te same od wieków zmęczone i pozbawione grama wysiłku przyśpiewki. Jeżeli tego typu „oprawy” mają urozmaicać nasze szare ligowe mecze to tu na szczęście mieliśmy całkiem ciekawy mecz, który mógł urozmaicić sztampową i nudną oprawę.
Komentarze
Prześlij komentarz