Podsumowanie rundy jesiennej cz. 1



Za nami koniec rundy jesiennej. Widzew rozegrał pełne 20 meczów w tym 17 meczów z pierwszej rundy rozgrywek i 3 mecze z rundy rewanżowej. 

Najbardziej oczywistym podsumowaniem rundy jest oczywiście pozycja w tabeli i porównanie do sytuacji sprzed roku. Widzew jest na drugim miejscu, które jest premiowane bezpośrednim awansem do ekstraklasy. Ma cztery punkty przewagi nad następną w tabeli Koroną Kielce. Jest jedyną drużyną w lidze niepokonaną na własnym boisku. Tylko Miedź strzeliła więcej bramek. Widzew wygrał pierwsze trzy mecze sezonu w związku z czym praktycznie przez całą jesień nie opuścił ścisłej czołówki tabeli. Przez dużą część sezonu był liderem. 

Rok temu zespół rozpoczął sezon od trzech porażek. Większość jesieni błąkał się w dolnych rejonach tabeli. Jak na wiosnę pojawiła się szansa na miejsce w barażach od razu przyszła kolejna seria porażek. Widzew przez cały zeszły sezon strzelił mniej bramek niż w obecnych 20 jesiennych spotkaniach. Dorobek punktowy przez cały sezon był minimalnie lepszy niż teraz po jesieni. Drużyna grała źle, zmieniali się trenerzy. Sezon rozpoczął się z panią Pajączek jako prezesem. Brzmi jak jakieś niedobre odległe czasy a mówimy o sezonie, który zakończył się zaledwie sześć miesięcy temu!

Jeżeli do suchych liczb i faktów dodamy, że dziś Widzew potrafi grać widowiskowo, strzelać piękne gole a w drużynie czuć zespołowego ducha to ocena tej rundy musi być jednoznacznie pozytywna. Postęp, który dokonał się zaledwie w kilka miesięcy jest ogromny.

Czy runda była idealna? Oczywiście że nie. Niepokoi forma wyjazdowa i wyraźnie słabsze wyniki od 14 kolejki. W Widzewie ewidentnie brakuje zmienników, np. obrona się sypie jak tylko z optymalnego składu wypada jeden zawodnik. Widzew nie potrafi grać równych meczów, w każdym zdarzają się wyraźne momenty (a nawet całe połowy) utraty koncentracji i zaskakującej wręcz nieporadności naszych piłkarzy. Tabela nie pokazuje też jak wiele punktów zostało dosłownie wyszarpanych przeciwnikowi. Prawie 1/3 wszystkich punktów została wywalczona w meczach, które Widzew przegrywał. 

Czy te wszystkie problemy i niedostatki rzutują na pozytywną ocenę całej rundy? Absolutnie nie. Gdyby nie wspomniane problemy Widzew pewnie wygrałby wszystkie mecze, regularnie notowałby wyniki po 5:0, zachwycał grą i miał awans w kieszeni, ale to wszystko jest przecież kompletnie nierealne. Biorąc pod uwagę jak wyglądał zeszły sezon a nawet ostatnie trzy, trudno było oczekiwać większego postępu. Widzew zrobił co mógł i maksymalnie wykorzystał swoje możliwości organizacyjno kadrowe. Janusz Niedźwiedź bardzo dobrze prowadzi ten zespół. Promuje pozytywny, ofensywny styl gry. Piłka chodzi po ziemi, piłkarze starają się grać kombinacyjnie. To nie zawsze wychodzi, mamy 2021 a nie 1996, ale widzimy efekty takiej gry w postaci pięknych bramek, świetnych akcji, zwycięstw i pozycji w tabeli. Piłkarze tworzą prawdziwy zespół, pomagają sobie nawzajem na boisku, cieszą się z goli i widać, że im zależy. Jest duch walki. Ten Widzew łatwo punktów nie oddaje co najlepiej było widać na meczu w Kielcach.

Największym komplementem pod adresem tej drużyny a zwłaszcza Janusza Niedźwiedzia jest to, że Widzew jako zespół jest ewidentnie lepszy niż suma umiejętności poszczególnych piłkarzy. Trener wyciska z tej grupy piłkarzy, jeżeli nie maksimum to gdzieś blisko do maksimum. To sytuacja odwrotna do np. obecnego Manchesteru United, gdzie na każdej pozycji gra piłkarz na poziomie Ronaldo czy Jadona Sancho a zespół seryjnie przegrywa mecze z teoretycznie słabszymi.

Z wszystkich wspomnianych niedostatków najbardziej martwią wyniki z końcówki rundy. Nie mówimy tu o 2-3 spotkaniach ale o ostatnich siedmiu czyli 35% całej jesieni. Od derbów Widzew wygrał tylko jeden mecz. Z wyjątkiem bezbramkowego meczu z Chrobrym w każdym meczu przegrywał i nawet te 7 punktów łatwo nie przyszło. Drużyna zaczęła tracić dwa razy więcej bramek niż wcześniej. Wypadnięcie ze składu 2-3 piłkarzy pokazało, że nasza ławka wcale nie jest taka mocna jak życzyłby sobie trener. Piłkarze często grali chaotycznie i łatwo tracili głowę. Trzy razy Widzew kończył mecz w dziesiątkę po zupełnie niepotrzebnych kartkach. Mecze z Resovią czy Podbeskidziem ledwo dało się oglądać. W tym okresie najjaśniejsze punkty to 1 połowa meczu z Sandencją oraz znaczna część przegranego ostatecznie meczu pucharowego z Wisłą. 

Ale dziś oceniamy całokształt a ten jest bardzo dobry. Gdyby sezon skończył się dziś mielibyśmy awans i kibice, których też trzeba wspomnieć byliby w siódmym niebie. Widzew ma najlepszych kibiców w Polsce. Jedynych w kraju, którzy wypełniają stadion na każdym meczu niezależnie od przeciwnika, poziomu rozgrywek czy pogody. Jedynych którzy są w stanie wykupić każdą pulę karnetów nawet jak ze względu na covid nie można chodzić na mecze. Jedynych którzy przychodzą na mecze nawet jak drużyna nie rozpieszcza, bo ostatnich parę lat to nie był popis naszych piłkarzy. Różnice między Widzewem a resztą widać na wyjazdach, gdzie gramy na bez wyjątku świecących pustakami stadionach mimo, że Widzew i tak przyciąga największe widownie w lidze. Symboliczny był napis na ogrodzeniu w meczu z Chrobrym „Football is our religion”. Jeżeli piłka jest tam religią to wiara jest na tyle mała że ludziom nie chce się przyjść na mecz, stadion był w większości pusty. Tak jest praktycznie wszędzie, ekstraklasa jest niewiele lepsza, widownia po 3-4 tys. to norma a publiczność na poziomie 20 tys. plus jest w stanie przyciągnąć jedynie kilka klasyków. Inaczej ludziom nie chce się z domu wychodzić. Na Widzewie jest inaczej i chyba tylko na Widzewie, dlatego kibicom jak zwykle należą się ogromne brawa za całą rundę!

A wracając do samej drużyny. Jest dużo zwycięstw i punktów, które przekładają się na pozycję w tabeli, która na dzień dzisiejszy premiuje awansem. A to jest najważniejsze. Jest sporo niedostatków, ale są one naturalną częścią procesu, nie można oczekiwać że sukces przyjdzie łatwo. W zimę będą potrzebne przemyślane ruchy kadrowe i dużo pracy ale runda była super i daje nadzieje na resztę sezonu.

Na koniec tego pozytywnego podsumowania jeszcze kilka słów na temat brutalnej rzeczywistości. Musimy dziś wszyscy bardzo mocno trzymać kciuki za chłodne głowy właściciela, zarządu i naszego trenera. W polskich warunkach jest niestety tendencja do tego, że wszystko co się dobrze zaczyna źle się kończy i to szybko. Przychodzą pierwsze sukcesiki i wszystkim zaczyna odbijać sodówka. Po dobrych paru miesiącach czy roku wszyscy wierzą, że są najmądrzejsi. Właściciel zaczyna wierzyć, że jest jak Midas i traci kontakt z rzeczywistością, zarząd zaczyna wierzyć w swoją nieomylność i zaczyna popełniać wszystkie możliwe błędy (nie wspominając o arogancji) a trener po awansie, dobrej rundzie czy nie daj boże mistrzostwie zostaje „polskim Mourinho”. I tak początkowe sukcesy zamiast stać się fundamentem długoterminowego rozwoju są początkiem końca. Kto tego w Polsce jeszcze nie przerobił? Chyba prawie nikt. Na dzień dzisiejszy organizacja klubu wygląda naprawdę obiecująco. Ale trzeba mieć nadzieję, że po każdym sukcesie, mniejszym czy większym, wszystkie wspomniane osoby, za każdym razem będą wylewać sobie kubeł wody z lodem na głowę i pokornie pracować dalej. Jak tak się stanie to są powody do optymizmu, bo w Widzewie dzieje się dziś dobrze. 


Komentarze