Stomil – Widzew 0:2 Idealna odpowiedź na porażkę z Arką
Porażka z Arką była wysoka i niespodziewana, ale w pełni zasłużona. Jedyne co można zrobić po takim meczu to jak najszybciej zacząć wygrywać, żeby zły wynik nie rzucił się cieniem na całą rundę. Odpowiedź Widzewa w meczu ze Stomilem była najlepsza z możliwych. RTS pewnie wygrał wyjazdowy mecz a dwie bramki strzelone zaraz na początku obu połów spowodowały, że przez większość meczu wynik nie był zagrożony. Ze względu na dwa remisy Korony, Widzew nawet zwiększył przewagę nad 3 miejscem w tabeli. Niestety Miedź wyraźnie umocniła się na pierwszej pozycji a zaraz za Koroną utworzył się peleton 4-5 drużyn, które nadal realistycznie mogą walczyć o bezpośredni awans do ekstraklasy. Stąd tak istotne są takie mecze jak w zeszły piątek. Widzew po prostu musi wygrywać jak najwięcej spotkań, zwłaszcza z drużynami z dolnych rejonów tabeli.
Dla malkontentów, a takich zawsze kilku się znajdzie spotkanie ze Stomilem mogło wydawać się przeciętne. Widzew na tle, nie ma ukrywać, dosyć słabego przeciwnika (16, spadkowe, miejsce w tabeli Stomilu) wyglądał przyzwoicie, ale jak to się mówi potocznie „nie zachwycił”. RTS nie grał tak dobrze jak w niektórych spotkaniach w tym sezonie, ale zwycięstwo w meczu wyjazdowym musi zostać ocenione pozytywnie. Zespół był pod presją żeby wrócić do Łodzi z 3 punktami i z zadania wywiązał się w 100%.
Kibice w meczu ze Stomilem zobaczyli kilka ciekawych ruchów kadrowych. To dobrze bo niektórzy zarzucają trenerowi Niedźwiedziowi, że bywa zbyt zachowawczy przy ustalaniu meczowej kadry. Po pierwsze w wyjściowym składzie w miejsce pauzującego za kartki Stępińskiego znalazł się Kreuzriegler. Austriak zagrał przyzwoicie. Jeżeli utrzyma grę na takim poziomie to będzie można uznać, że nasza obrona ma potencjalną alternatywę dla trójki Stępiński-Tanżyna-Nowak. Ocena nszej obrony, po tym meczu nie jest łatwa. Z jednej strony nie straciliśmy bramki a przeciwnik nie stworzył wielu klarownych sytuacji. Z drugiej strony, Stomil oddał aż 18 strzałów na bramkę i momentami zbyt łatwo zapuszczał się pod nasze pole karne. Z czystego konta należy się cieszyć, ale obrona będzie jeszcze w tej rundzie musiała wznieść się na wyższy poziom.
Druga ciekawa zmiana w wyjściowej jedenastce to pojawienie się w niej Hansena. Na ocenę jego gry jest za wcześnie, ale na razie Norweg pokazuje się z przyzwoitej strony. Jest to duży plus w stosunku do np. takiego Tetteha, który nie wyglądał obiecująco nawet przez jedną minutę nieudanej rundy Jesiennej.
Jednak najciekawsza i najlepsza jednocześnie zmiana to wystawienie Bartka Pawłowskiego jako napastnika. Po Bartku widać, że to zawodnik na poziomie Ekstraklasy. Potrafi przytrzymać piłkę i dobrze się zastawić. Cały czas dobrze ocenia co dzieję się na boisku wokół niego, podaje piłkę z głową. Ma sporo pewności siebie i umiejętnościami w widoczny sposób przewyższa większość rywali. Jedynym drugim takim piłkarzem w Widzewie, choć grającym w innym stylu jest Julek Letniowski, oczywiście tylko wtedy jak jest akurat zdrowy. Bartek jest ofensywnym pomocnikiem ale wspomniane umiejętności pozwoliły my strzelić dwie bramki na miarę typowego napastnika, trochę nawet w stylu Marka Koniarka. Obie bramki nie wyglądały efektownie, na pierwszy rzut oka Bartek był po prostu we właściwym czasie we właściwym miejscu. W obu przypadkach ciężko jednak pracował na oba gola i żaden z nich nie był przypadkowy. Przy pierwszym golu to on zainicjował akcję, której efektem był rzut rożny po którym Widzew wyszedł na prowadzenie. W drugim przypadku doskonale przyjął i przytrzymał na polu karnym piłkę, którą po chwili wpakował do siatki jak tylko nadarzyła się ku temu okazja.
Bartek w tym meczu tak naprawdę grał na dwóch pozycjach na raz i z obu wywiązał się na piątkę. Po pierwsze atakował z głębszych partii boiska zarówno środkiem jak i na skrzydłach. Przez dużą część meczu w ogóle nie było widać, że został w meczu wystawiony jako napastnik. Ściągał na siebie po dwóch trzech obrońców i szukał lepiej ustawionych kolegów. Jednocześnie w wielu przypadkach m.in. właśnie w przypadku obu goli krążył w okolicach pola karnego szukając bramki niczym typowy lis pola karnego. Ogólnie występ na „piątkę”. Jeżeli Bartek uniknie konfuzji i utrzyma taką formę to powinien nam zagwarantować kilka dodatkowych punktów tej wiosny.
W meczu ze Stomilem widzieliśmy też kilka pozytywnych cech Widzewa, których próżno było szukać w meczu z Arką. Po pierwsze była bardziej opanowana obrona, która momentami dawała się przeciwnikowi wyszaleć ale nie dopuszczała do groźniejszych sytuacji i nie wyglądała jakby miała rozlecieć się pod wpływem pierwszego lepszego dośrodkowania czy kontry. Po drugie drużyna grała z większym zaangażowaniem i na większych obrotach. Widać to było zaraz przed pierwszą Bramką. Bartek Pawłowski stracił piłkę przed polem karnym Stomilu, interwencja zawodników gospodarzy była tak dobra, że doczekała się natychmiastowych braw lokalnej publiczności. Ale brawa nie zdążyły jeszcze zamilknąć a Widzew już sumienie odzyskał piłkę i doprowadził do rzutu rożnego po którym padł gol. Te kilka sekund kiedy to nasi piłkarze nie zniechęcili się, nie odpuścili i walczyli o jak najszybsze odzyskanie piłki, pozwoliło nam po niecałej minucie cieszyć się z prowadzenia. Po trzecie, znów widzieliśmy Kubę Wrąbla pewnego jak skała. Kuba w tym meczu nie miał nadmiaru pracy ale dwukrotnie uchronił nas przed stratą gola, najpierw w pierwszej połowie a potem w okolicach 89 minuty meczu kiedy wydawało się, że musi być 2:1. W obu przypadkach Kuba popisał się refleksem, czujnością i pewnością siebie. Takiego Kuby potrzebujemy bo w czubie tabeli robi się ciasno a nasz bramkach uratował nam sporo punktów na jesień.
Przed nami cały czas sporo meczów. Nie ma co spekulować i oglądać się na innych. Trzeba po prostu wygrywać kolejne mecze, zwłaszcza takie jak ze Stomilem. Przed nami kolejny wyjazd, tym razem do Polkowic a potem mecz u siebie z Odrą Opole. Jak w obu meczach uda się zdobyć po 3 pkt, drużyna złapie trochę oddechu i będzie mogła spokojniej patrzeć na resztę rundy. W przypadku najmniejszej wpadki Widzew może bardzo szybko stać się częścią goniącego go peletonu.
Komentarze
Prześlij komentarz