Widzew – Odra 0:1 Jest źle, Arka i Polkowice to nie był przypadek.

W klubie wiedzą, że jest źle. W poniedziałek w Widzew fm, zamiast trenera pojawił się prezes, który próbował wyjaśniać sytuację. 

Porażkę z Arką można jeszcze było sobie jakoś tłumaczyć. Mecz z Polkowicami mógł już jednak pozbawić złudzeń nawet największych optymistów. Widzew grał tak źle, że można było tylko przecierać oczy ze zdumienia w jak fatalnym stanie znajduje się drużyna. Mecz z Odrą był dokładnie taki sam. Różnica jest tylko taka, że tym razem mecz skończył się porażką i odbył się na własnym boisku, czyli było jeszcze gorzej.

W skrócie: Widzew w meczu z bardzo słabą i ewidentnie pozbawianą większych ambicji i woli walki Odrą nie stworzył nawet jednej sytuacji bramkowej. Kompletna nieporadność drużyny przez pełne 90 minut była ciężka do oglądania, ale była faktem. Widzew był wolny, przewidywalny, niedokładny i pozbawiony pomysłu na ten mecz. W naszej drużynie nie wyróżnił się nawet jeden piłkarz. Brakowało zacięcia, determinacji, woli a może też i siły, żeby wynik tego meczu przechylić jednak na swoją korzyść. Mówimy o drużynie, która w rundzie jesiennej demolowała przeciwników na własnym boisku, a jak jej nie szło to wyrywała punkty przeciwnikom czystą determinacją i wiarą, że trzeba walczyć do końca. Cokolwiek stało się podczas przygotowań zimowych, obniżyło sportowy poziom drużyny o przynajmniej jedną klasę rozgrywkową, dosłownie. Od bohatera do zera w trzy zimowe miesiące. 

W obu ostatnich meczach najgorsze były końcówki i to w nich najbardziej raziła nieporadność naszych zawodników. W obu przypadkach graliśmy z bardzo słabymi przeciwnikami, z Polkowicami kończyliśmy mecz z przewagą jednego zawodnika, z Odrą Widzew grał przed własną publicznością. Pod koniec obu meczów powinniśmy zrobić oblężenie bramki przeciwnika. Nieważne czy desperackie, nieporadne i nieskuteczne, ale w takich sytuacjach drużyna powinna rzucić się na przeciwnika, nie mając wiele do stracenia. Ale Widzew klepie tą samą biedę od pierwszej do ostatniej minuty w kompletnie monotonny sposób. 

Drużynie brakuje też chłodnej głowy i nawet odrobiny wyrachowania. Widać to było w sytuacjach, gdy nasi zawodnicy popełniali niepotrzebne faule pod koniec obu spotkań. W sytuacji, gdy przeciwnik gra pod koniec meczu na czas, powinno się za wszelką cenę unikać niepotrzebnych przewinień. Każdy minimalny nawet faul przerywa grę, wybija z rytmu i daje przeciwnikowi możliwość leżenia na murawie tak długo jak tylko da radę. Gol stracony w 87 min. padł właśnie po takim zupełnie niepotrzebnym faulu Nunesa. Najpierw zawodnik Odry odleżał ile mógł a potem po rozegraniu wolnego i niefortunnym wybiciu piłki przez jednego z naszych zawodników Odra zdobyła zwycięską bramkę. I powiedzmy to wyraźnie. To nie był jakiś strzał życia zawodnika Odry. Piłka leciała prosto w stronę Reszki, który mimo tego dał się zaskoczyć. Trochę jak gol Muchy w jesiennym wygranym 4:2 meczu z Polkowicami. Niby ładny strzał, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że był do obrony.

Nie wiadomo co dzieje się w głowie Janusza Niedźwiedzia, ale nasz trener zaczyna chyba odczuwać presję. Może tak, może nie, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że Przemek Kita znalazł się w wyjściowym składzie pod wpływem presji kibiców. Oby był to tylko przypadek, bo jak trener zaczyna dobierać skład biorąc pod uwagę presję trybun to zaczynają się prawdziwe kłopoty. Warto zaznaczyć, że Przemek nie pokazał tym meczu nic. Druga sprawa to niesławna już wypowiedź z konferencji prasowej o tym jako by niektórym zawodnikom zaszkodziła presja związana grą przy pełnych trybunach. Takie wypowiedzi to też niestety sygnał, że trener zaczyna odczuwać fatygę. Bo co to za piłkarz, któremu nogi pęta doping, czemu jak w Głogowie trybuny były puste nasi piłkarze grali tak samo źle, czemu to tej pory trener twierdził, że doping łódzkich kibiców niesie naszych piłkarzy do lepszej gry? Takich rzeczy nie można opowiadać po żadnym meczu a już na pewno nie po takim.

W tej chwili ze względu na powołania młodzieżowców, mamy pełne dwa tygodnie przerwy, po której gramy aż trzy mecze na własnym boisku (Tychy, Skra, Puszcza). Jeżeli trener ma wyprowadzić tą drużynę na prostą, to tylko teraz bo po tych trzech spotkaniach będzie już zwyczajnie za późno. Drużyna w przerwie zimowej straciła wszystkie swoje atrybuty, może teraz w te dwa wolne tygodnie je odzyska? Zaczyna komplikować nam się sytuacja z bramkarzami, ale mimo kilku kontuzji, kadra nie wygląda znacząco gorzej niż na Jesień. Hansen i Kreuzlieger wyglądają przyzwoicie, Bartek Pawłowski jest zdecydowanym wzmocnieniem. Nie zaczynaliśmy tego sezonu jako faworyci do awansu, ale po tak rewelacyjnym początku sezonu coraz trudniej pogodzić się z upadkiem sportowym zespołu. Trener miał czas poznać drużynę, piłkarze mieli doskonałe warunki do pracy, klub dokonał aż pięciu transferów w tym trzech z ekstraklasy. A efekt jaki jest każdy widzi.

Kibicom nie zostaje nic innego jak wiara i doping. Mimo frustracji trzeba być z drużyną. Chłopaki dali nam dużo radości na jesień, nie można tracić wiary i odwracać się od zespołu, teraz w ciężkim okresie. Ci piłkarze nadal się starają i im zależy. Trzymajmy kciuki za chłopaków i za trenera Niedźwiedzia. Kolejna rewolucja kadrowa w klubie nie jest w niczyim interesie. Wszyscy na Tychy i RTS jesteśmy z wami!






Komentarze