Widzew - Resovia 1:4 Wszystkie słabości w jednym meczu.
Po dwóch nieprawdopodobnie wręcz słabych meczach z Odrą Opole i Górnikiem Polkowice wyglądało na to, że Widzew nie da rady nawet utrzymać miejsca w barażach. Ale potem przyszła dwutygodniowa przerwa, wygrana 3:2 w tajemniczym sparingu z drużyną z Warszawy oraz przesunięcie Marka Hanouska do środka obrony. Od tego czasu Widzew wygrał 5 meczów (choć trzeba przyznać, że większość mało przekonywująco), pechowo zremisował ze Skrą a jedyna porażka od tego czasu odbyła się w meczu z Koroną, gdzie Widzew grał momentami zaskakująco dobrze. Znów więc powiało optymizmem, zwłaszcza po tym jak wyjazdowe zwycięstwo w derbach zbiegło się z niespodziewaną porażką Arki z Resovią i powrotem Widzewa na 2 miejsce w tabeli. Kibice przyszli więc na mecz z Resovią pełni nadziei. I dostali największy kubeł zimnej wody na głowę w tym sezonie.
Widzew w tym jednym meczu pokazał wszystkie swoje słabości i ograniczenia. Od pierwszej do ostatniej minuty grał fatalnie, kompletnie przeszedł obok meczu i w żadnym jego momencie nie liczył się w walce nawet o remis. Spory szok biorąc pod uwagę stawkę meczu, moment sezonu oraz to, że wpadek w tym sezonie było już kilka. Tego meczu nie ma co nawet analizować akcja po akcji, bramka po bramce, ale jest on dobrą okazją do refleksji nad tym co nie działa w naszej drużynie w tym roku.
Widzew nie ma żadnego konkretnego systemu gry – to, że w tej drużynie nie wiadomo do końca kto gra na jakiej pozycji albo kto jest odpowiedzialny za strzelanie goli nie jest jeszcze takim problemem. Taki element „uniwersalności” potrafi być nawet powodem do zadowolenia. Niestety w Widzewie nie wiadomo jakim systemem i według jakiej filozofii gra cała drużyna – i to jest już duży problem. Widzew nie ma żadnego wyraźnego stylu gry oraz pomysłu na rozgrywanie meczów. Drużyna praktykuje granie od bramkarza, próbuje grać po ziemi, od tyłu, ale głowny efekt jest taki, że „klepana piłka” dochodzi do środka boiska a potem jest szybko tracona. To nie jest nawet biedna tiki taka, to takie „klepanie” piłki w nadziei, że z tego zaczną nagle wychodzić akcje. Znamienna jest liczba sytuacji, gdy piłkarz, do którego jest kierowanie podanie orientuje się o tym, dopiero gdy zaczyna lecieć w jego kierunku piłka. W obecnej sytuacji nie pomógłby nawet dobry transfer czy dwa. Nawet najlepszy piłkarz musi grać w ramach jakiegoś systemu, żeby być efektywny.
Karygodne problemy z obroną rzutów rożnych – w tej chwili każdy rożny, zwłaszcza z prawej strony bramki to autentyczne zagrożenie. Bramki tracone m.in. ze Skrą, Koroną, Resovią. Czy ma to związek z grą skądinąd niezłego Ravasa? Czy to brak Nowaka i Tanżyny? Czy jest jakiś inny powód? Tego w tej chwili ewidentnie nie wie nawet Janusz Niedźwiedź.
Skandaliczne problemy z wybijaniem piłki spod własnej bramki – piłkarze grają tak jakby od ciągłych prób „klepania” piłki spod własnej bramki utracili umiejętność zwyczajnego wybicia piłki w sytuacjach nawet niewielkiego zagrożenia. Widzew w ostatnich tylko meczach po dramatycznie nieudanych próbach wybicia piłki spod własnej bramki tracił gole i przy okazji punkty punkty w meczach z Odrą, Skrą, Koroną i Resovią. Przy próbach wybicia piłki, przy minimalnej nawet presji przeciwnika, nasi piłkarze nie trafiają w futbolówkę, wybijają piłkę nad siebie, pod nogi przeciwnika lub w sam środek własnego pola karnego. Druga bramka z Koroną została stracona po tym jak wybijający w niegroźnej sytuacji piłkę Hanousek, zagrał ją na własne pole karne wprost pod nogi przeciwnika, zaliczając w efekcie asystę dla Korony. Z Resovią przy jednym z goli piłki nie dało rady wybić trzech piłkarzy, dwóch się patrzyło a trzeci (Nunes) nie trafił w piłkę, która od razu trafiła pod nogi zawodnika Resovii. Takie sytuacje zdążają się na tyle często i wyglądają tak dramatycznie, że, aż dziw bierze, że mamy do czynienia z zawodowymi sportowcami.
Fatalne wykańczanie ciekawie zapowiadających się akcji – nie licząc tych kilku najgorszych meczów, Widzew w każdym spotkaniu daje radę kilka razy przedrzeć się na połowę przeciwnika, zwłaszcza skrzydłami w takim powiedzmy „pół kontr ataku”. Nie są to 100% sytuacje, ale akcje, gdzie jedno lub dwa dobre zagrania mogłyby by dogodną sytuację otworzyć. W praktycznie każdym przypadku tego typu akcja kończy się bardzo niedokładnym dośrodkowaniem, podaniem nie w tempo i stratą piłki, brakiem partnera do dogrania piłki, zaplątaniem się w niepotrzebnym dryblingu, strzałem gdy trzeba było podawać, podaniem gdy wypadało strzelać itp. lista jest nieprawdopodobnie długa.
Słabe zarządzanie zmianami – nie licząc bramki Villanuevy z Puszczą nie sposób przypomnieć sobie sytuacji, w której zmiany dokonane przez trenera odmieniły losy meczu lub miały nawet na to szansę. Pierwsza połowa meczu z Resovią była absolutnie koszmarna. Na drugą połowę weszli ci sami piłkarze, zmiany m.in. wejście na boisko Julka Letniowskiego odbyły się przy stanie 0:3 jak było już „pozamiatane”.
W kwestii poszczególnych piłkarzy, trzeba przyznać, że wszyscy się starają i że im zależy. To pewnie ratuje ich w oczach wielu kibiców. Ale niestety zbyt często gra naszych piłkarzy pada ofiarą braku umiejętności lub tego, że w drużynie nie widać jasnego systemu gry.
Kreuzriegler – popełnia częste, momentami rażące błędy w obronie a do tego bardzo słabo wyprowadza piłkę do gry i bardzo często ją traci. I tak praktycznie w każdym meczu. Jeden z najsłabszych naszych piłkarzy i najsłabszy transfer na zimę.
Fabio Nunes – kilka trików i trochę dynamiki, ale w sumie zupełnie nie efektywny, ani w ataku, ani w obronie. Gdzieś biegnie, do kogoś próbuje podać, z kimś się kiwa na koniec nic z tego nie wynika.
Patryk Lipski – jak na doświadczenie z ekstraklasy na razie niewiele pokazuje. Mały wpływ na grę, specjalizuje się w rzutach rożnych, które bez problemu wyłapują bramkarze drużyny przeciwnej.
Bartek Pawłowski - najlepszy nasz piłkarz, któremu zawdzięczamy kilka punktów. Ale Bartek za często zapomina, że po pierwsze jest częścią drużyny a po drugie, że nie jest Messim i sam żadnego meczu nie wygra. Jego egoistyczna gra przypomina czasem widok chłopaka na podwórku, który jest lepszy od innych i chce się kiwać i strzelać gole. Bartek jest naprawdę dobry ale trener musi być w stanie skorzystać w 100% z jego możliwości a nie osiągnie tego bez większego zaangażowania Bartka w grę zespołową, w każdym meczu.
Dominik Kun – tytan pracy, pod kilkoma względami nawet kandydat na gracza sezonu i jednocześnie chyba największa ofiara braku wyraźnego systemu gry drużyny i chaosu w poczynaniach na boisku całego zespołu. Z gry Dominika wynika mniej niż powinno. Ten piłkarz mógłby mieć na swoim koncie dwa razy więcej asyst i cztery razy więcej goli. Ale nie ma, bo wyraźnie nie odnajduje się w zespole, który nie do końca wie co gra.
Widzew to nie Liverpool, tego nikt nie oczekuje. To 1 Liga Polska. Wielu naszych piłkarzy po prostu prezentuje jej poziom i większość kibiców zdaje sobie z tego sprawę. To co najbardziej irytuje to poczucie, że ta drużyna mimo swoich ograniczeń powinna grać trochę lepiej. To, że Widzew mógłby wychodzić na boisko trochę mniej zagubiony. Że dośrodkowania mogłyby być czasem celne, że piłkarze powinni być w stanie wybić piłkę spod własnej bramki w taki sposób, żeby oddalić od niej niebezpieczeństwo a nie po to żeby samemu to niebezpieczeństwo stworzyć. Frustrację pogłębia to, że mimo tych wszystkich błędów Widzew cały czas flirtuje z bezpośrednim awansem do ekstraklasy i że tak niewiele trzeba było, żeby ten awans już mieć.
Na ostatnie dwa mecze i ewentualne baraże trzeba czekać z pokorą i spokojem. Nie mamy pojęcia co jeszcze zaserwuje nam Widzew i przeciwnicy. Możliwe jest wszystko. Drużyna na pewno się stara. Między bajki można włożyć teorie spiskowe o tym, że Widzew nie chce awansować. Trzeba być dużego kalibru histerykiem, żeby nie zauważyć, że niektórym naszym piłkarzom brakuje zwyczajnie umiejętności a drużyna jest jak wieczny „plac budowy”. To nie jest też moment na pretensje do trenera. On jak każdy na jego miejscu potrzebuje teraz spokoju i czasu. Poza tym trzeba pamiętać, że zamienił Widzew w drużynę walczącą o awans a żaden Jurgen Klopp nie kręci się pod stadionem szukając pracy. Przed nami dwa a pewnie trzy lub cztery arcyważne mecze i żaden scenariusz nie jest wykluczony. Dwie rzeczy trzeba przyznać, to że jest ciekawie i to że Widzew ma najlepsza publikę w Polsce!
Komentarze
Prześlij komentarz