Warta Poznań – Widzew Łódź 0:1 Cenne punkty w ostatnich sekundach!
Przed sobotnim spotkaniem wiedzieliśmy już, że Widzew po powrocie do Ekstraklasy prezentuje się bardzo przyzwoicie. Wiedzieliśmy też, że drużynie bardzo potrzebną są punkty, bo dobra gra nie zawsze była do tej pory nagradzana równie dobrymi rezultatami - tylko jedno zwycięstwo i aż trzy porażki w pięciu meczach. W meczu z Wartą najważniejszy był więc wynik. Zwłaszcza, że rozgrywany w strugach ulewnego deszczu, ma malutkim i pustawym stadionie mecz i tak nie miał szans na zostanie klasykiem.
Widzew osiągnął cel w 100%. Mecz był przeciętny a Łodzianie rozgrywali chyba najsłabsze spotkanie w tej rundzie. Gdyby nie Ravas Widzew mógł przegrywać do przerwy przynajmniej 0:2. Ale na koniec udało się wygrać i zdobyć cenne 3 punkty.
Ciężkie warunki pogodowe i słaby stan boiska utrudniają wyciąganie daleko idących wniosków po tym spotkaniu, ale o kilka przemyśleń można się pokusić.
Brak Marka Hanouska jest bardzo odczuwalny, w każdym przypadku. Oprócz własnych indywidualnych umiejętności, Marek jak nikt inny ma wpływ również na postawę innych zawodników. Czeski pomocnik wprowadza do gry wiele spokoju i powoduje, że gra się „klei”. Z Markiem na boisku, obrona jest bardziej pewna, pomoc bardziej żywa a piłka sprawniej przemieszcza się pomiędzy poszczególnymi formacjami. Hanousek to defensywny pomocnik z prawdziwego zdarzenia, trudno o takich. Ostatnia kontuzja trochę niepokoi, nie mamy żadnych oficjalnych komunikatów, brak jakiś dat powrotu na boisku. Oby nie było to nic poważnego bo bez Marka gra Widzewa lubi schodzić o poziom w dół.
Liga jest nieprawdopodobnie wyrównana, Widzew mógł w sobotę tak samo wygrać jak i przegrać, tak jak w każdym z dotychczasowych spotkań. Nie ma więc się na co oglądać i w każdym meczu trzeba grać o zwycięstwo.
Jordi Sanchez – kolejna niepokojąca kontuzja i brak komunikatów. Zobaczymy, jak będzie dalej ale Sanchez w kilku meczach pokazał więcej charakteru, umiejętności i chęci do gry niż Montini przez całą rundę. Włoch od początku wyglądał jakby sam pobyt w Łodzi był już dla niego wystarczającym osiągnięciem. Sanchez z drugiej strony walczy i się stara. Widać, że w przeciwieństwie do włoskiego kolegi, krzyżyka na swojej karierze jeszcze nie postawił.
Walka do końca – to za nią Widzew dostał 3 pkt. Gol w ostatnich sekundach meczu padł po trzecim pod rząd rzucie rożnym dla Widzewa, gdzie już ten drugi mógł przynieść prowadzenie. Na przestrzeni sezonu taka postawa może być warta kilka grubych punktów a może nawet i utrzymanie. Jak Widzew zachowa poziom gry z pierwszych sześciu meczów oraz takie zaangażowanie jak pod koniec sobotniego meczu to powinno być dobrze. Oby tylko takie podejście było zapisane w DNA drużyny a nie było jednorazowym zrywem. W tym głowa Janusza Niedźwiedzia, który w Widzewie robi naprawdę dobrą robotę.
Już w najbliższy weekend domowe spotkanie z niespodziewanym i zdecydowanym liderem Ekstraklasy Wisłą Płock. To znów taki mecz, gdzie każdy wynik jest możliwy. Wisła może jeszcze skończyć sezon w środku a nawet dole tabeli, ale na dziś jest bez wątpienia niebezpieczna. Wisła jest na fali i do Łodzi na pewno przyjedzie po zwycięstwo. Ale Widzew czeka na pierwsze zwycięstwo przed własną publicznością. Jak drużyna nie wyjdzie przestraszona jak na Legię, będzie dobrze. Mamy dobrą drużynę której przyjemnie jest kibicować, tylko tych zwycięstw więcej trzeba…
Komentarze
Prześlij komentarz