(Puchar Polski) KKS Kalisz - Widzew 5:5 (4:3 karne) Jest się czego wstydzić…


Po wczorajszym odpadnięciu w I rundzie Pucharu Polski trener i piłkarze Widzewa robili dobrą minę do złej gry. Pojawiły się komentarze o walce do końca, o umiejętności powrotu z wyniku 0:3, o charakterze i o tym, że karne to zawsze loteria itp., trener chwalił kibiców. Ktoś postronny mógłby jeszcze dorzucić frazes w stylu „puchar rządzi się swoimi prawami” i wyszłoby, że w Kaliszu nie stało się nic nadmiernie niepokojącego.

Niestety prawda jest taka, że Widzew rozegrał spotkanie, którego wszyscy powinniśmy się wstydzić. RTS odpadł w I rundzie pucharu z drużyną, która na co dzień gra dwie klasy rozgrywkowe niżej. Po 22 minutach Widzew przegrywał 0:3, w całym spotkaniu stracił 5 bramek i nawet przez jedną chwilę nie kontrolował wydarzeń ba boisku. Gra większości piłkarzy wyglądała fatalnie a niektóre błędy były karygodne, w przenośni i dosłownie, jak w przypadku pierwszego karnego dla KKS. Obraz futbolu amatorskiego. 

Mecz w Kaliszu był o tyle zaskakujący, ponieważ Widzew w siedmiu dotychczasowych meczach w Ekstraklasie pokazał się z bardzo dobrej strony. Drużyna w lidze gra wręcz zaskakująco przyzwoicie. Co więc poszło nie tak w środowy wieczór? Na pewno nie chodzi o umiejętności, różnica między Ekstraklasą a II ligą jest spora. Nie chodzi też o skład. Nie grał Pawłowski i Stępiński, do składu wrócił Dzorbadzijski, szansę od pierwszej minuty dostał Szota i Hansen ale wyjściowa 11 Widzewa nadal wyglądała solidnie. W grę nie wchodziły też ani kontuzje, ani przemęczenie, sezon dopiero się zaczął. Niestety wygląda więc na to, że Widzew zwyczajnie zlekceważył przeciwnika i zobaczył się w II rundzie jeszcze przed wyjściem na boisko. Przed meczem w jednym z wywiadów Janusz Niedźwiedź chwalił możliwość gry w Pucharze Polski, argumentując, że będzie w nim mógł ograć piłkarzy, którzy nie mają szansy na grę na co dzień w pierwszym składzie. Niestety następna szansa ogrania rezerwowych w pucharze będzie dopiero za rok.

Pomijając samo odpadnięcie z PP, po wczorajszym meczu mogą pojawić się obawy o naszą grę w Ekstraklasie. Mecz z KKS Kalisz przywołał te mniej miłe wspomnienia z zeszłego sezonu, kiedy to Widzew po rewelacyjnym początku (dokładnie pierwszych 11 meczów) zaciął się w derbach i przez dużą część reszty rozgrywek grał jak kandydat do spadku. Nie ma co ukrywać, że do Ekstraklasy się trochę „wczołgaliśmy”. Na wiosnę w niektórych meczach Widzew był bezradny na całej linii. 

Teraz stało się coś niepokojąco podobnego. W sobotę mieliśmy prawdziwe widowisko i święto futbolu w meczu z Wisłą Płock, a wczoraj oglądaliśmy spotkanie jak z najgorszych momentów naszych 1 ligowych zmagań. Jeżeli we wczorajszym meczu Widzew zlekceważył rywala (na co wszystko wskazuje) to jest to zwyczajny wstyd, ale z sytuacji trzeba wyciągnąć wnioski i jechać dalej. Gorzej, jeżeli wczoraj zobaczyliśmy pierwsze oznaki tego co czekało na nas już rok temu. Czyli dobra drużyna z potencjałem, która nie stoi jednak na szczególnie silnym fundamencie. Drużyna, dla której podłożem są raczej ruchome piaski, które nigdy nie wiadomo gdzie się przesuną i do czego nas zaprowadzą. 

Na razie Widzew w lidze gra dobrze i chyba nikt nie ma wątpliwości, że jak tak będzie do końca sezonu to o utrzymanie nie powinniśmy się bać. Trener Niedźwiedź wykonuje dobrą pracę, mamy przyzwoity skład, w którym nikogo nie można na dzień dzisiejszy skreślać, a kilku piłkarzy wygląda wręcz świetnie. Zarząd robi swoje a kibice jak to kibice operują w swojej własnej lidze. Jest dobrze, ale środowy mecz przywołał te gorsze wspomnienia sprzed roku i przypomniał jak krótka w piłce jest droga od sukcesu do upadku. 

Zarząd, sztab szkoleniowy i przede wszystkim trener muszą być czujni. Piłkarze codziennie muszą mieć kładzione do głowy, że gra się tak jak z Wisłą czy nawet Pogonią i Lechią. W niedzielę wyjazdowy mecz z Lechem i okazja by dobrą grą pokazać, że środa to była jednorazowa wpadka. I tu nie chodzi nawet o wynik (choć wiadomo jak wszystkich ucieszyły by punkty) ale o pokazanie, że drużyna twardo stąpa po ziemi, a forma z sierpnia jest zbudowana na solidnym fundamencie. 

Czy w meczu z KKS Kalisz były jakieś plusy? Pewnie należy wspomnieć o grze strzelca dwóch goli Sancheza – ten piłkarz to prawdziwy walczak, ma spore umiejętności i dobre warunki fizyczne. Nie ma powodu, żeby nie oczekiwać, że strzeli w tym sezonie przynajmniej 10 bramek i stanie się istotną częścią zespołu.

I na sam koniec pytanie: czy ktoś pamięta kiedy ostatnio bramkarz Widzewa obronił karnego?


Komentarze