Widzew - Miedź Legnica 1:0 Miły rewanż za 1 ligę i kontynuacja rewelacyjnej serii!




Seria zwycięstw Widzewa doszła do tego poziomu, że obecnie przed każdym meczem duża część kibiców, niezależnie od poziomu przeciwnika zaczyna myśleć „no nie, chyba znowu nie wygrają, muszą w końcu stracić jakieś punkty?”. Ale Widzew dalej wygrywa, tak jak miało to miejsce w zeszły piątek i po 14 kolejkach jest samodzielnym vice liderem Ekstraklasy!

Spotkanie z Miedzią wyglądało inaczej niż poprzednie trzy zwycięstwa na własnym stadionie. Widzew rozpoczął z impetem, ale zakończył z wyraźną zadyszką. Już w 7 minucie mieliśmy 1:0. Pięknym przyjęciem piłki od Szoty i jeszcze piękniejszym strzałem z dystansu popisał się Pawłowski. Ta bramka się Bartkowi należała, bo mimo gry na regularnie wysokim poziomie Bartek nie trafił do bramki rywala od meczu z Wisłą Płock.

Potem Widzew grał tak jak można oczekiwać po seryjnym zwycięzcy, nacierał na bramkę przeciwnika, grał z polotem i regularnie dochodził do sytuacji strzeleckich. Wynik mógł podwyższyć Terpiłowski (2 razy) i Milos, który źle przystawił nogę będąc przed prawie pustą bramką po rewelacyjnym podaniu Stępińskiego. Miedź też miała kilka okazji choć mniej klarownych. Do przerwy mimo wszystko można było żałować, że Widzew nie prowadzi co najmniej dwiema bramkami.  

Po przerwie obraz gry się nie zmienił, mniej więcej do 60 minuty. Wcześniej m.in. Bartek Pawłowski popisał się groźnym strzałem z rzutu wolnego, ale po godzinie meczu Widzew zaczął wyglądać na drużynę zmęczoną. Zmiany w Widzewie były zarówno późne (pierwsza w 75 minucie) jak i mało skuteczne.  Letniowski i Zjawiński, którzy weszli na boisko jako pierwsi nic nie wnieśli do gry.

Ostatnie 30 minut meczu to zdecydowana przewaga Miedzi, co skrzętnie wykorzystał nasz niezawodny bramkarz do tego, żeby zdobyć tytuł „piłkarza meczu”. Ravas bronił jak zwykle bardzo efektywnie i efektownie, popisując się kilkoma naprawdę dobrymi interwencjami i zachowując kolejne czyste konto bramkowe. Cała drużyna grała z dużym poświęceniem, ale sił i być może umiejętności starczało już głównie na uprzykrzanie życia przeciwnikowi i na walkę o zachowanie wyniku 1:0.

Gdzie szukać dziury w całym po kolejnym znakomitym i bardzo ważnym zwycięstwie? Po pierwsze drużyna, po około godzinie bardzo dobrej gry straciła inicjatywę i prawie z minuty na minutę przestawiła się ofiarną obronę. Przypominało to trochę niektóre spotkania w 1 lidze, gdzie Widzew potrafił nagle stracić koncentrację co często źle się kończyło. Martwi też zapomniany ostatnio problem, czyli wspomniany brak efektywnego wykorzystania zmienników. Jak pierwsza 11 się zmęczyła to Widzew musiał się już jakoś doczołgać do końca meczu bo ławka nie wniosła na boisko nic.

Co do zmienników to w pomeczowej wypowiedzi Janusz Niedźwiedź choć w wyważony i delikatny sposób to jednak otwarcie skrytykował swoich piłkarzy - chodzi o Julka Letniowskiego i Łukasza Zjawińskiego. Według naszego trenera Julek mógł „dać lepszą zmianę” a Łukasz „dał zmianę słabą”. Nie da się ukryć, że obaj piłkarze, choć z innych powodów stanowią pewien problem. Julek Letniowski choć uważany za jednego z najbardziej utalentowanych piłkarzy Widzewa, na tle dobrze działającej Widzewskiej maszyny wygląda coraz słabiej. Okazjonalne dobre podanie czy strzał to za mało jak na takiego piłkarza. W stosunku do Zjawińskiego oczekiwania są mniejsze ale Łukasz zawodzi mimo, że dostał od trenera bardzo dużo szans, łącznie rozpoczynaniem spotkań w pierwszej 11. Łukasz jest na boisku naprawdę anonimowy i niestety kibice, którzy narzekają, że z nim w składzie gramy w „10” mają trochę racji. Dotychczasowe historie pokazują, że w tym zespole nie można nikogo skreślać i każdemu należy się szansa ale i Julek i Łukasz są obecnie na liście piłkarzy, którzy zdecydowanie muszą coś udowodnić.

W meczu dosyć niewidoczny był Jordi Sanchez. Jest to dosyć nietypowa sytuacja, bo przyzwyczailiśmy się do tego, że Hiszpan na boisku jest wszędzie. Czy to był tylko jeden mecz czy może przeciwnicy nauczyli się go neutralizować pokaże czas. Na pochwałę zasługuje z kolei Mato Milos, Chorwat nie grał jeszcze na specjalnie wysokim poziomie, ale był to jego najlepszy mecz w barwach RTS i widać w jego grze postęp. Na słowa pochwały zasługuje też Terpiłowski mimo zmarnowania dwóch sytuacji bramkowych. Ernest gra na dobrym poziomie, na boisku jest pełnoprawnym zawodnikiem wyjściowej jedenastki i nikt nie może powiedzieć, że gra tylko dlatego że jest „młodzieżowcem”.

Osobny temat to Szota wyrastający na chyba największe pozytywne zaskoczenie w całym zespole. Serafin przychodził jako obrońca, który miał uzupełnić skład. Tak przynajmniej postrzegali go kibice oraz chyba sam trener, który dał mu szansę jako ostatniemu zawodnikowi w formacji obronnej. Tylko, że otrzymaną szansę Serafin złapał obiema rękoma i na razie nie zamierza jej puszczać. Szota jest szybki, zdecydowany, pewny siebie i podejmuje dobre decyzje. Oby tak dalej!

Za tydzień spotkanie z Górnikiem i znów pojawia się pytanie „chyba Widzew znów nie wygra, ile można?” Odpowiedź już w piątek znów o 20:30. Mecz z Górnikiem na wyjeździe nie będzie łatwy i pewnie każdy ucieszy się nawet z remisu. A co zrobią piłkarze? Jak zwykle nie możemy się doczekać odpowiedzi na to pytanie, czekamy i zobaczymy!

Na razie cały czas możemy się jeszcze cieszyć z ostatniego zwycięstwa Widzewa. W meczu z Miedzią dodatkowym smaczkiem był rewanż za zeszły sezon. W 1 lidze na własnym boisku ledwo zremisowaliśmy (piłkarzem meczu był też nasz bramkarz – Kuba Wrąbel) a w Legnicy rozpędzona w drodze do Ekstraklasy Miedź odprawiła nas z kwitkiem, mimo że to my pod koniec spotkania mieliśmy meczową piłkę w postaci karnego. Tym razem zwycięstwo jest nasze, Widzew jest vice liderem a Miedź walczy o utrzymanie. Tak toczą się piłkarskie losy.


Komentarze