Widzew - Zagłębie Lubin 3:0 RTS co wy robicie?!
Okazało się jednak, że Widzew jest aż tak dobry i mimo świetnej serii, nadal rozegrał być może najlepszy mecz w tym sezonie. Ze względu na styl gry i wynik, niedzielne spotkanie miało charakter święta. Atmosfera na trybunach była tradycyjnie rewelacyjna. Widzew od początku atakował i stwarzał zagrożenie po bramką przyjezdnych. Pierwszy gol padł już po 30 minutach, druga bramka padła zaledwie kilka minut po wznowieniu gry po przerwie. Wynik w 66 minucie przepięknym strzałem ustalił Marek Hanousek i potem na trybunach rozległo się „jeden gol, drugi gol trzeci leci” i do końca meczu panowała atmosfera Widzewskiej fiesty.
Jak to się dzieje, że jest tak dobrze? Bez wątpienia ogromna w tym zasługa Janusza Niedźwiedzia. Trener Widzewa miał natychmiastowy pozytywny wpływ na postawę naszych piłkarzy już od początku poprzedniego sezonu jeszcze w 1 lidze. Widzew od początku grał ładnie, wygrywał i od razu uplasował się w czubie tabeli. Potem przyszła jednak bardzo ciężka wiosna, która zaczęła się od porażki 2:5 z Arką a potem było jeszcze gorzej. W wyjazdowym meczu z Polkowicami czy domowym z Odrą Opole Widzew grał tak źle, że trudno było uwierzyć, że ogląda się ten sam Widzew pod wodzą tego samego trenera co na jesień. Przez większość rundy rewanżowej spadek na miejsca barażowe wydawał się nieuchronny.
Ale nawet w tych najgorszym okresach widać było, że drużyna próbuje grać według jakiegoś planu, jakiejś metody, do czego zresztą nieraz odnosił się sam trener. Problem był tylko taki, że ta metoda przez długi okres nie za bardzo działała. Widzew potrafił grać fatalnie dla oka i tracił punkty. Piłkarze momentami biegali po boisku jak przysłowiowe „dzieci we mgle” a trener z każdym meczem coraz bardziej wyglądał na zwyczajnego „uparciucha”, który próbuje przepchnąć jakiś system chociaż nie ma do tego piłkarzy.
Widzew choć na koniec zasłużenie awansował to jednocześnie pozostawił wrażenie tego, że do ekstraklasy się „wczołgał”. Tylko, że teraz zbieramy owoce tego, że Janusz Niedźwiedź pracuje z Widzewem już od prawie 1,5 roku i cierpliwie przy wsparciu zarządu i pionu sportowego realizuje swoją wizję. Wraz z upływem czasu efekty pracy są coraz bardziej widoczne.
Na ogromną pochwałę zasługuje również polityka transferowa, której owoce też właśnie zbieramy. Oprócz oczywistych pytań takich jak „skąd oni wytrzasnęli Ravasa i Sancheza” nasuwa się szersza refleksja dotycząca praktycznie wszystkich pozyskanych od zeszłej zimy zawodników. Właściciel klubu w jednym z wywiadów udzielonym jeszcze rok temu odnosił się do polityki transferowej Londyńskiego Brentford czy znanego filmu Moneyball. W skrócie chodzi o przemyślane zakupy oparte na dużej liczbie analiz i liczb oraz o to aby pozyskiwani piłkarze nawet jeżeli „na papierze” nie są jakimiś gwiazdami (za które zazwyczaj sporo się przepłaca), to podnosili wartość drużyny poprzez to w jaki sposób są w nią wkomponowani ze względu na określony styl gry, indywidualne cechy charakteru czy to w jaki sposób uzupełniają obecnych już w klubie zawodników. Chodzi o system. Można też to podejście nazwać przeciwieństwem tego co robi Man Utd, który od lat wydaje krocie na piłkarzy, którzy w danym momencie mają opinię gwiazd a potem składa z nich przeciętną drużynę, która nie potrafi ze sobą grać.
Na pewno jest za wcześnie, żeby uznać, że w Widzewie mamy nasz własny Moneyball a Tomasz Wichniarek to nasz łódzki Brad Pitt ale elementy takiej właśnie bardzo przemyślanej polityki transferowej są już od jakiegoś czasu widoczne. Najlepszym przykładem jest nasza obrona i jej filary w ostatnich spotkaniach. O Patryku Stępińskim jeszcze przed chwilą mówiło się w kontekście tego czy udowodni, że stać go na grę w Ekstraklasie, Kreuzriegler jeszcze na wiosnę biegał zagubiony w 1 lidze a Szota „siedział na ławce u spadkowicza”. Tymczasem cała trójka gra fenomenalnie, świetnie się uzupełnia i świetnie współgra z resztą drużyny. Z ławki w meczu z Zagłębiem wszedł jeszcze Żyro, który ze składu wyleciał tylko ze względu na kontuzję a po wejściu na boisko zdążył popisać się dobrą grą i przynajmniej jedną super interwencją. Warto też dodać, że obrona Widzewa to w tej chwili jedna z najlepszych formacji obronnych w Ekstraklasie.
Znów na kilka osobnych słów zasłużył Jordi Sanchez bo ten zawodnik to prawdziwy fenomen. Jordi w swojej grze przypomina chłopaka, który gra z kolegami na podwórku, cieszy się każdym zagraniem, chce kiwać, podawać strzelać, ścigać się o wszystkie piłki itd. Jordi robi też rzeczy, które nikomu innemu w Ekstraklasie nie przychodzą nawet go głowy. Asystę przy golu Terpiłowskiego można oglądać bez końca. Sanchez dopadł do piłki po ultraprecyzyjnym, długim podaniu od Ravasa (Heniek nie tylko broni ale i fenomenalnie podaje) i w pełnym biegu wymanewrował obrońcę, żonglując piłkę głową! Po minięciu obrońcy opanował piłkę nogą przy linii końcowej boiska i obsłużył Ernesta podaniem dokładnym na centymetry!
Widzew dobrze broni, Widzew potrafi atakować, Widzew gra świetnie jako zespół, ale ma też indywidualności. Drużyna na boisku jest bardzo zdyscyplinowana i skupiona. Widać, że Widzew gra według planu a większość zagrań jest wyćwiczona. Widzew dodatkowo imponuje tym w jaki sposób jest w stanie przetrwać trudne momenty meczu, w którym to przeciwnik ma przewagę. To, że mamy dobrą i perspektywiczną drużynę jest już oficjalne. Jakiś kryzys formy mniejszy lub większy będzie musiał, w którymś momencie przyjść, ale jak klub będzie nadal konsekwentnie podążał w obranym kierunku to przyszłość wygląda optymistycznie.
Z punktu widzenia trenera, zarządu czy pionu sportowego praca nigdy się nie kończy. Trzeba być cały czasz uważnym, skupionym, robić swoje. Ich praca przynosi skutek, ale to tylko dopiero początek. Prawdziwy sukces to lata dobrej gry i wymierne sukcesy. Osoby, które obecnie zarządzają Widzewem wyglądają na takie, które wiedzą co robią i raczej sodówka nikomu po dobrej rundzie czy nawet sezonie do głowy nie uderzy. Oby tak było i oby tak dalej. Już w piątek domowe spotkanie z Miedzią Legnica. Wypada wyrównać rachunek za zeszły sezon w 1 lidze!
Już po wyjazdowym meczu z Piastem, kibice Widzewa śpiewali po spotkaniu do piłkarzy „Co wy robicie, RTS co wy robicie?!” Przyśpiewka jednoznacznie kojarzy się mało przyjemnymi momentami, gdy sfrustrowani kibice żądają wyjaśnień fatalnej postawy piłkarzy i w innym kontekście nie była chyba wcześniej używana. Ale kibice Widzewa mają wyczucie, bo pytanie „RTS co wy robicie” pasuje do obecnej sytuacji jak ulał. Wszyscy mieliśmy nadzieję jak tu kibiców, ale nikt z nas się czegoś takiego nie spodziewał. Wielkie dzięki dla piłkarzy, cokolwiek robicie, róbcie to dalej!
Komentarze
Prześlij komentarz