Widzew - Jagiellonia Białystok 1:1 Łatwo oddane zwycięstwo.
W ostatnim czasie, dramatyczne końcówki premiowały Widzew. W meczach z Pogonią, Koroną a jeszcze wcześniej z Wartą gole strzelone w ostatniej minucie meczu lub w doliczonym czasie dały nam w sumie 7 punktów. W ostatni piątek los się odwrócił. Po samobójczym golu Kreuzrieglera w 90 minucie meczu Widzew stracił zwycięstwo.
Remis boli o tyle, że Jagiellonia na przekroju całego meczu grała bardzo przeciętnie. Na tle goszczącej u nas tydzień wcześniej Pogoni Szczecin wyglądała wręcz słabo. Białostoczanie w żaden sposób nie byli w stanie narzucić Widzewowi swojego stylu gry (żadnego zresztą nie pokazali) ani przejąć w tym meczu inicjatywy. Pod koniec spotkania, jakby zdając sobie sprawę z własnych ograniczeń nie próbowali specjalnie nacierać na bramkę przeciwnika. Wyrównujący gol wyglądał jak strzelony kilka klas rozgrywkowych niżej. Zawodnik Jagielloni znalazł się kilka metrów przed polem bramkowym (czemu miał tyle miejsca?) i dośrodkował dosyć wysoką i powolną piłkę na lewy słupek bramki bronionej przez Ravasa. Piłka przeleciała między dwoma naszymi obrońcami (takich „dośrodkowań” w meczu meczu broni się 8-10 albo więcej) spadła przy słupku na nogę zawodnika Jagielloni, który uderzył ją wzdłuż linii bramkowej, ale piłka odbiła się od nogi Kreuza i wpadła do bramki.
Akcja Jagielloni nie mogła być bardziej powolna i czytelna, tym niemniej osiągnęła zamierzony skutek. Widzew w ostatnich pięciu meczach stracił dziesięć goli (!), z czego w trzech spotkaniach stracił po trzy bramki. Z wyjątkiem trzeciego gola dla Pogoni wszystkie te trafienia przyszły przeciwnikowi zbyt łatwo. Czy wynika to ze złego ustawienia obrony, czy ze złej współpracy między poszczególnymi formacjami czy z czegoś jeszcze innego - jest to duży problem do zaadresowania przez trenera Niedźwiedzia. W chwili obecnej, za łatwo strzela nam się gole. Wystarczy jakiś wypad na skrzydło, jedno, drugie dośrodkowanie i nagle okazuje się, że partner jest nie kryty, znajduje się w dobrej pozycji i ma miejsce na oddanie strzału. A w Widzewie ktoś się zagapił, pechowo uderzył, stał nie tam, gdzie trzeba. Tak przynajmniej wygląda to z trybun.
Jak ma się dziury w obronie to trzeba nadrabiać w ataku i liczyć na to, że strzeli się więcej niż przeciwnik. Ale w ataku też mamy obecnie lekki kłopot. Strzelamy po słupkach i poprzeczkach (5 w ostatnich dwóch meczach) Bartek Pawłowski oddaje po 5-6 strzałów w każdym meczu, ale są to zazwyczaj strzały z trudnych pozycji i drogi do bramki nie znajdują. Sanchez nie strzelił już nic od wieków (w piątek zresztą nie grał) a w drużynie jest wyraźny problem nawet z wykonywaniem karnych. W akcjach ofensywnych brakuje też powtarzalności i przysłowiowej „kropki nad i”.
W piłce różnica między sukcesem lub porażką jest bardzo cienka. Wystarczy kilka bramek, bardziej uważnej gry w obronie i znów będziemy „marzyć o pucharach”. Na dziś gra nie wygląda to jednak najlepiej. Drużyna straciła trochę wiatru w żaglach i kibicie czekają na nowy podmuch. A pomijając wszystkie gdybania o pucharach, mistrzostwach i wielkim Widzewie, to jeżeli obecny zarząd ma ambicję budowy silnej drużyny w Łodzi, to celem powinno być wygrywanie takich meczów jak ten z Jagiellonią dwa lub trzy do zera. Jeżeli nie będziemy w stanie wygrywać na własnym boisku z przeciętniakami, sami nigdy nie będziemy niczym więcej.
Na pewno w pierwszej kolejności trener powinien zrobić coś z karnymi. Zazwyczaj piłkarze są gotowi wyrywać je sobie z rąk, u nas jest na odwrót. Nie dziwi więc, że doszedł też problem ze skutecznością. W tym sezonie nie trafił już Hanousek, Letniowski, Pawłowski. Trafia tylko Kreuz jak przypadkiem jest na boisku i ktoś pójdzie do niego po prośbie. Tak nie powinno być. W drużynie powinno być 2-3 pewnych siebie etatowych wykonawców jedenastek, których nie zniechęci okazjonalne pudło, które zdarza się każdemu. Naturalnym etatowcem do karnych powinien być Pawłowski, czemu to nie on strzelał?
Zanim w 22 kolejce pojedziemy na ciężki wyjazd do Warszawy, gramy dwa mecze z ligowymi średniakami, Śląskiem i Lechią. Te mecze powiedzą nam trochę więcej o tym, gdzie jest Widzew. Ten sezon jest fenomenalny a nasza pozycja w tabeli jest trochę ponad stan i na pewno ponad przedsezonowe oczekiwania. Ale trzeba żyć teraźniejszością i mieć ambicje. Szkoda patrzeć jak Widzew nie jest w stanie pokonać drużyny, która sama nie ma ochoty lub pomysłu na walkę i grę. Szkoda patrzeć jak do karnego podchodzi pozbawiony formy i pewności siebie zawodnik podczas gdy najlepszy strzelec drużyny stoi obok. W naszej lidze większość drużyn jest nieporadnych, wygrywają mecze na dobrej dyspozycji dnia lub chwilowej zwyżce formy. Kibice patrzą na Widzew i myślą „my ich wszystkich możemy przecież ogrywać, my możemy być i jesteśmy lepsi”. Słuchając wypowiedzi, nasi piłkarze myślą tak samo. Trzeba to tylko pokazać na boisku.
Na koniec kilka myśli o:
Juliusz Letniowski - uważany za jednego z naszych najbardziej kreatywnych i technicznie utalentowanych zawodników. Statystyki po 19 kolejkach: zero goli, zero asyst – brutalne, ale dobre odzwierciedlenie wpływu Julka na naszą grę. W piątek Julek nie trafił karnego, z dużym prawdopodobieństwem pozbawiając drużynę szansy na komfortowe zwycięstwo. Każdy piłkarz zasługuje na szansę. Letniowski właśnie dostaje ją tu i teraz. Ale niewiele z nią robi. Większość kibiców trzyma za Julka kciuki, pamiętamy co zrobił dla nas w 1 lidze zanim złapał kontuzję. Ale zegar tyka i na dzień dzisiejszy oglądamy zawodnika, który pokazuje że ekstraklasa to dla niego za dużo. Może chodzi o pewność siebie, może o widoczną gołym okiem niechęć do siłowni, może to umiejętności a może wszystko po trochu. Julek cały czas ma wsparcie trenera i kibiców, ale czas mija nieubłaganie.
Łukasz Zjawiński – dostał ogromną szansę ze względu na kontuzję Sanchesa. Byłoby przesadą powiedzieć, że ją wykorzystał, ale był to jeden z lepszych występów Łukasza w koszulce Widzewa. Kibice wpadli w popłoch widząc Łukasza w wyjściowej jedenastce, ale Łukasz ani nie był najsłabszy na boisku ani nie spowodował, że „graliśmy w 10”. Miejmy nadzieje że ambicje i umiejętności Łukasza sięgają dużo dalej i mecz z Jagiellonią będzie początkiem przebudzenia tego piłkarza.
Ernest Terpiłowski – Ernest jest bez wątpienia najlepszym młodzieżowcem jaki grał w naszym klubie za kadencji obecnego zarządu i Janusza Niedźwiedzia. Piłkarz jest na boisku bo jest dobry, młodzieżowcem jest przy okazji co jest bardzo wygodne. Terpiłowski przypuszczalnie ze względu na wiek nie gra jeszcze równo, zdarzają się słabsze mecze czy okresy. Ale piłkarz nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu, co jakiś czas strzela gola lub zalicza asystę i miewa takie mecze jak z Pogonią. Do tego sprawia wrażenie bardzo skromnej i poukładanej osoby. Jak Ernest utrzyma formę to niestety (stety) pójdzie za granicę szybciej niż Sanchez czy Ravas.
Komentarze
Prześlij komentarz