Widzew - Warta Poznań 0:2 Zaskakująca, ale w pełni zasłużona porażka.




Przed sezonem wielu „ekspertów” typowało Widzew do spadku. Przypuszczalnie wyobrażali sobie naszą grę tak jak wyglądała w meczu z Wartą.

Sobotni mecz był bez wątpienia najsłabszym występem Widzewa od powrotu do Ekstraklasy. Na boisku nie kleiło się nic a kilku piłkarzy zagrało zdecydowanie poniżej poziomu Ekstraklasy. Widzewowi na pewno czkawką odbiły się zmiany w składzie. Pojawienie się w pierwszej jedenastce Hansena i Kuna, brak Sancheza czy zmiana pozycji Terpiłowskiego miały efekt taki jakby zmieniła się prawie cała drużyna.

Widzew grał nieskładnie, piłkarze grali schematycznie i nie mieli pomysłu na ten mecz. Widzew grał też zaskakująco ospale. W Warszawie drużyna dała z siebie wszystko, czyżby uszło z nich ciśnienie i jeszcze się nie pozbierali?

Nadal mamy ogromne problemy ze skutecznością, na 12 strzałów żaden nie był celny. Na początku rundy mówiło się, że „nie jest źle, trzeba tylko poprawić skuteczność”. Teraz trzeba przyznać, że brak skuteczności stał się autentycznym problemem. W sobotę Widzewiacy znów rutynowo nie trafiali w światło bramki, nawet przy strzałach z najbliższej odległości. 

Obrona popełnia cały czas te same błędy. Bramka stracona z Jagiellonią, pierwsza bramka stracona z Legią i pierwsza wczoraj z Wartą wyglądają prawie identycznie. Obrona ewidentnie nie radzi sobie z czymś takim jak długie, głębokie podanie na lewy słupek bramki Ravasa. Ktoś w klubie to zauważył i coś z tym robi? O wyprowadzaniu piłki spod swojej bramki szkoda już nawet wspominać.

Osobny temat to Łukasz Zjawiński, który rozegrał całe spotkanie. Każdy potrzebuje czasu i zasługuje na drugą a nawet trzecią czy czwartą szansę. Może kiedyś, w innych okolicznościach, jakimś innym klubie i może innej lidze Łukasz znajdzie swoje miejsce i udowodni swoją wartość. Ale bez cienia wątpliwości tym czasem nie jest teraz, tym klubem nie jest Widzew a tą ligą nie jest Ekstraklasa. Łukasz nie ma jakichkolwiek predyspozycji, pod jakimkolwiek względem do tego, aby w chwili obecnej grać w Widzewie. „Statysta” to łagodne określenie tego jaką rolę po raz kolejny odegrał na boisku. Trener Niedźwiedź oraz ktokolwiek kto naciska na to, aby Zjawiński grał w naszej pierwszej drużynie robią Łukaszowi ogromną krzywdę. Kibice Widzewa są cierpliwi i potrafią być wyrozumiali. Ale Łukasz powoli zamienia się w przykrego mema, przedmiot szyderstwa i frustracji kibiców. Kto ma w tym interes? Szkoda chłopaka. Nie wspominając kibiców.

Po równi pochyłej zjeżdża też Julek Letniowski. Nasz najlepszy piłkarz z jesieni 2021, jest cieniem samego siebie z tamtego okresu. Stan ten trwa już bardzo długo i ciężko o optymizm, bo jest coraz gorzej. Strata piłki, która doprowadziła Widzew do utraty drugiego gola to taki nasz Julek w pigułce. Najpierw Letniowski stracił piłkę po bardzo naiwnej i nieporadnej próbie wyprowadzenia piłki (podania?), potem dopadł jeszcze do przeciwnika, ale będąc zdecydowanie najmniej atletycznym piłkarzem na boisku odbił się od niego. Potem Warta wymieniła jeszcze dwa podania i Żurawski strzelił ładnie na 2:0. 

W Widzewie tradycyjnie najlepiej wypadł Bartek Pawłowski, poniżej swojego poziomu nie zszedł Hanousek, Stępiński może jeszcze dwóch, trzech piłkarzy. Ale cała drużyna grała fatalnie, nigdy tak naprawdę nie „weszła w ten mecz” i właściwie od straty pierwszego gola Warta w pełni kontrolowała przebieg wydarzeń na boisku. Mecz przypomniał nasze zmagania z wiosny zeszłego roku jeszcze w 1 lidze, kiedy to Widzew dobre mecze przeplatał nieudanymi i nigdy nie było wiadomo co zobaczymy na boisku. W tym sezonie do tej pory takie wpadki się nie zdarzały. Nawet poprzednie porażki nie odbyły się po tak słabej grze. Czy grał lepiej czy gorzej Widzew zawsze był obecny na boisku. W meczu z Wartą z tą obecnością nie było najlepiej, drużyna na mecz ewidentnie nie dojechała.

Jedną z najsłabszych osób na boisku zdecydowanie był też sędzia. Nie jest to pierwszy arbiter, który gwizdał wszystko przeciwko Widzewowi. Od dużych decyzji po te najmniejsze. Ale arbitrowi z Białegostoku się upiekło. Widzew grał słabo, sam nie dał sobie szansy i trudno mówić o tym aby sędzia wypaczył wynik tego spotkania

W pewnym sensie na meczu wyszedł dobrze Jordi Sanchez. Gdyby Widzew wygrał z Wartą, być może Hiszpan miałby problem z szybkim powrotem do pierwszego składu. Ale nic takiego się nie stało. Spotkanie pokazało jak ogromną różnice robi dla nasz Hiszpan. Jordi, zbieraj się do kupy i wracaj do składu razem cała swoją energią. Widzew Cię potrzebuje!

Takie mecze jak sobotni są bardzo trudne do oceny w kontekście całego sezonu. Bo sezon co by się w nim jeszcze nie stało będzie i już jest sukcesem. Widzew na praktycznie zagwarantowane utrzymanie. Nawet jak do końca rundy wygra zaledwie dwa lub trzy mecze i tak zajmie komfortową pozycję w tabeli. Oby to co wydarzyło się w meczu z Wartą nie zostało myślą przewodnią na resztę rundy wiosennej „przegraliśmy, drużyna grała słabo, ale jest przecież i tak dobrze”. Te mecz schłodził wszelkiego rodzaju myśli o pucharach i podium, ale Widzew musi się starać i walczyć. A kierownictwo zespołu musi już myśleć o poważnych wzmocnieniach. Bo wzmocnienia będą potrzebne tylko po to, żeby za rok być w podobnej pozycji co teraz.

Na trybunach tradycyjnie nie zawiedli kibice. To stało się „oczywistą oczywistością” ale nadal warto o tym wspomnieć. Trybuny były z piłkarzami przez cały czas a kibice ani na chwilę nie odwrócili się od swojego zespołu choć można było zgrzytać zębami na widok tego co działo się na boisku. Dlatego w Łodzi zawsze warto iść na mecz, kibice Widzewa są klasą samą dla siebie. Nigdy nie tracą formy i zawsze są obecni! Na meczu pokazała się też duża grupa dzieci z Łodzi i wielu rozsianych po Polsce fanklubach. Dla wielu z nich był to najprawdopodobniej pierwszy mecz w Sercu Łodzi. Szkoda, że trafili na taki mecz, ale jak wiemy kibic Widzewa nie jest w życiu rozpieszczany, musi hartować się od małego. Z młodych będą kibice!




Komentarze