Widzew - Zagłębie 2:0 Drużyna walczy
Za każdym razem, gdy wygląda, że Widzew przebije szklany sufit górnej części tabeli, przychodzi seria porażek i słaba gra. Z kolei, gdy sytuacja drużyny zaczyna wyglądać źle a kibice zaczynają być mocno poirytowani historiami trenera o „wchodzeniu w półprzestrzenie”, drużyna odbija się od dna i przynajmniej na jakiś czas stabilizuje formę. Czy tak wygląda definicja przeciętności? W naszym wydaniu, przynajmniej na ten moment tak.
Jeszcze w poprzednim sezonie mieliśmy fatalną serię 4 porażek, zaraz po rewelacyjnym spotkaniu z Lechem Poznań. Fatalna passa zapchnęła nas finalnie jedną nogą do strefy spadkowej. Ale po kończącym feralną serię meczu z Jagiellonią dołączył do nas Giki. Wyniki Widzewa zmieniły się jak w kalejdoskopie. Pod koniec sezonu mieliśmy nawet szansę powalczyć o top 5-6. Niestety porażka z Rakowem pozbawiła drużyny werwy już do końca sezonu. Gdyby nie druga połowa ostatniego meczu z Radomiakiem, po poprzednim sezonie pozostałby niesmak.
Ten sezon to podobna historia. Mimo nierównej gry zanotowaliśmy bardzo dobry początek sezonu. Niestety za każdym razem, gdy Widzew miał szansę udowodnić, że wysokie początkowo miejsce w tabeli to nie przypadek, przychodził zimny prysznic. Bardzo słaby mecz ze Śląskiem, koszmarne spotkanie z Pogonią, domowa porażka z Koroną i Górnikiem. Mecz z Zabrzanami walczy o miano najgorszego meczu Widzewa za czasów Myśliwca. Można jeszcze wspomnieć boleśnie bezbarwne mecze z Jagiellonią czy w Warszawie.
Porażka z Zagłębiem w 15 kolejce zepchnęłabym nas na 12 miejsce w tabeli. I tak słaba już atmosfera wokół drużyny bardzo by się popsuła.
Ale co w takiej sytuacji robi Widzew? Wygrywa! Bo gra naszej drużyny w swoich wahaniach jest tak stała, że można by na niej zbudować przyzwoitą strategię bukmacherską. Jak przychodzi szansa wdarcia się na stałe do top 6, wyniki siadają. I nie robi różnicy z kim gramy i gdzie. Jak drużynie zagląda widmo spadku w okolice miejsc 12 lub poniżej, drużyna zaczyna mozolnie wygrywać i zbierać punkty. Tak wygląda nasza Widzewska sinusoida.
I to jest trochę historia meczu z Zagłębiem, które, co też do przewidzenia, przyjechało do nas w glorii świetnej passy zdobytych 16 punktów w siedmiu spotkaniach. Widzew nie grał spektakularnie ale grał swoje. I choć pierwsze 15 min. drugiej połowy należało do Zagłębia, sobotnie spotkanie było chyba najbardziej komfortowo wygranym meczem w tej rundzie.
Co zmieniło się w porównaniu do ostatnich dwóch domowych spotkań, które kończyły się porażkami? Na pewno zawodnikom, bardziej się chciało i grali z większą swobodą i polotem. Takie podejście drużyny to spora enigma, właściwie od początku pobytu w Widzewie trenera Myśliwca. W jednym meczu mamy energię, jakiś pomysł i staramy się walczyć. W drugim piłkarze przechodzą obok meczu. Słyszymy wtedy jedno z wyświechtanych piłkarskich prawd „gra się tak jak pozwala przeciwnik” – co ma wyjaśnić np. porażkę z Górnikiem lub leniwą wymówkę „nie graliśmy źle ale nie wyszło” – co ma wyjaśnić takie mecze jak z Koroną.
Dobre drużyny same decydują czy będą grały tak jak pozwolił im przeciwnik czy to przeciwnik będzie grał tak jak mu się pozwoli. Dobre drużyny wygrywają nawet wtedy jak grają słabo lub przeciętnie a "niezasłużone" porażki zostawiają ekipom okupującym strefy spadkowe. Widzew w meczu z Zagłębiem grał tak jak chciał i nie pozwolił, żeby słabe momenty meczu wpłynęły na wynik. Powstało z tego cieszące kibiców rutynowe zwycięstwo okraszone super występem i pięknym golem Kuby Sypka.
Kuba notuje przeciętną w najlepszym przypadku rundę i jeden czy dwa mecze tego nie zmienią. Ale może super występ przeciwko byłemu klubowi będzie dla Kuby momentem zwrotnym. Pierwszy gol był bardzo ładny. Można kłócić się z tym, że nasz skrzydłowy był pozostawiony bez krycia, ale nic nie zmienia faktu, że Sypek bardzo przytomnie przyjął piłkę i zakończył akcję bardzo dobrym strzałem.
Drugi gol to prawdopodobnie bramka kolejki i przykład tego co można osiągnąć przy pomocy prostoty. Samuel Kozlowski przejął piłkę w środku boiska, przebiegł kilkanaście metrów przenosząc się na lewą stronę boiska, skąd posłał 30-35 metrowe podanie na długi słupek do Sypka. Kuba strzelił z pierwszej piłki, nie do obrony. Prostota tego gola jest zachwycająca, zwłaszcza na tle mętnych wypowiedzi naszego trenera, z których coraz trudniej się połapać co próbuje grać Widzew.
Podanie Kozlovskiego było genialne, wykończenie Sypka jeszcze lepsze. Takich akcji nie da się replikować w każdym meczu ale gol Sypka pokazuje, że warto próbować różnych rozwiązań i nie warto trzymać się kurczowo ustalonych przed meczem prób rozklepania przeciwnika. Przypominają się słowa Bartka Pawłowskiego po jednym z wygranych meczów w zeszłym sezonie „próbujemy nie wiadomo czego a na końcu mecz wygrywa nam zwyczajna laga”.
Przed nami przerwa na reprezentację a potem trzy ciekawe mecze ligowe. Wyjazd do Krakowa na mecz z Puszczą i dwa domowe spotkania z Rakowem i Stalą Mielec. Do zdobycia 9 kpt. 6-7 pkt prawdopodobnie pozwoliłoby nam przezimować w top 6. Ale my się z tej przeciętności wydostać nie potrafimy. Trzeba więc realistycznie założyć 3-4 punkty w najlepszym wypadku i czekanie na wiosnę w środku tabeli. Może trener, może zarząd i sztab szkoleniowy zmienią trochę nastawienie i pogramy o coś więcej w 2025.
Komentarze
Prześlij komentarz