Widzewskie mity cz. 1 "Gdyby Rondić strzelał więcej bramek, to by nie grał w Widzewie tylko Barcelonie"


Nazwisko napastnika w tytule nie jest przypadkowe, ale można je bez problemu zamienić na kilka innych. Gdyby Sanchez strzelał więcej goli, gdyby Alvarez miał większa skuteczność, gdyby Kerk był zdrowszy, gdyby Giki był młodszy, gdyby Cybulski i inni w ogóle coś grali to byliby teraz w Barcelonie. Albo przynajmniej w Bundeslidze. 

Tego typu opinie regularnie pojawiają się w kibicowskiej przestrzeni medialnej. Zazwyczaj po przegranych lub słabych meczach lub po słabszym występie jednego z naszych pupili. Logika takiego rozumowania zdaje się prosta: mamy to na co zasługujemy i na co nas stać. Jesteśmy przeciętni a na tle niektórych nawet słabi. Gdyby zawodnik był lepszy to by u nas nie grał. Nie mamy więc na co narzekać. Cieszmy się z tego co jest, znajmy nasze miejsce w szeregu i trzymajmy kciuki za chłopaków, może w następnym meczu będzie lepiej.

Tego typu wypowiedzi są na tyle częste, że warto zastanowić się głębiej nad ich sensem. Zwłaszcza, że mówią one nam coś więcej na temat stanu oczekiwań części bazy kibicowskiej i łatwości z jaką czasem akceptujemy przeciętność. 

Jak to więc jest, czy gdyby Rondić strzelał więcej to czy grałby w Barcelonie? 

Gdyby skuteczność Imada była nawet o połowę większa (niech założenie będzie ambitne) sympatyczny Bośniak zamiast 7 goli, miałby teraz w dorobku 11 trafień. Co to oznacza? To oznacza, że nasz napastnik, z zapasem jednej bramki, byłby obecnie liderem strzelców Ekstraklasy. Oznacza to również, że Widzew miałby w dorobku przynajmniej 3-4 punkty więcej i w tabeli bylibyśmy obecnie bliżej okolic 5 miejsca niż obecnego 7. Czy taki stan rzeczy miałby na chwile obecną jakieś inne konsekwencje dla klubu lub piłkarza? Prawdopodobnie żadnych.

Co w takim razie musiałby zrobić Rondić żeby grać teraz w Barcelonie lub przysłowiowej Bundeslidze? Dosyć łatwo możemy to sobie wyobrazić. Gdyby Imad (lub każdy inny z naszych Widzewskich pupili) był szybszy, bardziej zwinny, gdyby lepiej ustawiał się na boisku, gdyby miał lepsze przyjęcie piłki, gdyby miał dokładniejsze podanie i lepszy strzał, gdyby więcej widział na boisku i podejmował lepsze decyzje, gdyby miał więcej zimnej krwi pod bramką rywali, gdyby potrafił strzelić z dystansu, gdyby dużo lepiej grał głową, gdyby potrafił lepiej prowadzić piłkę, gdyby od lat strzelał dużo więcej bramek i był podporą własnej reprezentacji narodowej, wtedy z dużym prawdopodobieństwem grałby w klubie pokroju Barcelony lub w lidze na poziomie Bundesligi. Czy Imad lub inny piłkarz Widzewa spełnia obecnie te warunki? Nie. Czy kilka więcej strzelonych goli zmieniłoby coś w kwestii potencjału gry w „Barcelonie”? Nie. 

Czy w takim razie Rondić lub inny z naszych graczy ma szanse na grę w lepszym klubie w lepszej lidze? Absolutnie tak. Zawodnik Widzewa przechodzący do przysłowiowej Barcelony to marzenie kibiców. Niech Imad strzela gole, niech się rozwija, niech klub mądrze zarządzi kontraktem, skorzystajmy z usług ambitnego piłkarza a na końcu dajmy mu szanse rozwoju w mocniejszej lidze i zainkasujmy gruby czek za transfer. Jeżeli za rok Alvarez znajdzie się w La lidze a Ibiza w Serie A, oznacza to ogromy sukces zawodników, klubu i dużo radości dla kibiców. Niech piłkarze będą lepsi i niech grają w silniejszych ligach. 

Na chwile obecna pamiętajmy jednak, gdyby przysłowiowy Rondic ku uciesze nas wszystkich strzelał więcej goli, w żadnym momencie nie oznaczało by to, że jest dla nas w jakiś sposób za dobry. Nie ma sensu używać podobnych argumentów jako kolejnego usprawiedliwienia dla słabej gry poszczególnych zawodników. Kibice Widzewa są z drużyną na dobre i na złe. Jako jedyni kibice w Polsce wypełniamy szczelnie nasz stadion niezależnie od klasy rywala i obecnej formy drużyny. Nie musimy dodatkowo szukać usprawiedliwień dla piłkarzy po słabych występach. 

„Napastnik nie strzela, ale dużo biegał”. „Pomocnik nie wykreował żadnych sytuacji, ale świetnie pressował”. „Skrzydłowy był niewidoczny, ale dobrze wchodził w półprzestrzenie w półfazach między tercjami”. Zostawmy tego typu mętne tłumaczenie trenerowi i sztabowi szkoleniowemu. Oni są w tym dobrzy i nie potrzebują naszej pomocy.

Pamiętajmy. Gdyby Rondić strzelał więcej goli nie grałby w Barcelonie. Jak następnym razem jeden z naszych piłkarzy zaliczy rozczarowujący mecz, a zdarza się to regularnie, ugryźmy się w język zanim znajdziemy łatwą wymówkę, która usprawiedliwia piłkarza a klub stawia w roli pogodzonego z losem średniaka. Jako kibice Widzewa i tak jesteśmy wyjątkowo cierpliwi i wyrozumiali. 


Komentarze