Widzew - Stal Mielec 2:1 Świąteczne zakończenie trudnej rundy.
Na tle postawy drużyny Widzewa w ostatnich miesiącach, sobotni mecz mógł wydać się prezentem od Św. Mikołaja. Pod stadionem choinka, świąteczne piosenki, płatki śniegu na stadionowym brandingu, w sklepie bombki, świąteczne swetry i szaliki. A na boisku przyzwoity mecz, trochę uczciwiej walki i co najważniejsze 3 punkty.
Ktoś kto trafiłby na ten mecz przypadkiem, pewnie nie wyczułby napiętej atmosfery wokół klubu. A ta była na tyle ciężka, że prezes uznał za niezbędne wystosowanie oświadczenie przed meczem potwierdzającego, że na chwilę obecną trener zostaje w klubie. Kibice przywitali wchodzących na boisko piłkarzy gromkim „biegać, walczyć, zap….ć!” przypominając, że samo bieganie to za mało.
Piłkarze tym razem dali radę, kto wie czy nie ratując przy okazji posady Daniela Myśliwca.
Mecz rozpoczął dobrze znany nam skład. Nie było też zaskoczenia w grze. Nasz trener konsekwentnie trzyma się swojego. Widzew grał od bramkarza i choć regularnie tracił piłkę pod pressingiem Stali, równie regularnie przedzierał się na wysokość połowy boiska, skąd próbował zawiązać akcje w swoim stylu. Piłka była podawana na skrzydła, skrzydłowi albo ją tracili albo podawali z powrotem do środka.
Ale w sobotę trafiliśmy na typ rywala, który nam leży, tzn. drużynę środka tabeli, która nie jest od nas mocniejsza, ale nie składa broni i sama również próbuje grać. Taki przeciwnik pozwala naszym piłkarzom utrzymywać inicjatywę, ale jednocześnie nie muruje swojej bramki i nie jest skupiony na destrukcji.
57% naszych zwycięstw i 56% wszystkich punktów zdobyliśmy w zaledwie 7 meczach z drużynami zajmującymi miejsca w tabeli między 7 a 13. Średnia punktów w tych meczach to okrągłe 2. W pozostałych meczach z topem i dnem tabeli, średnia punktów na mecz to dokładnie 1.
Niestety, te proste statystyki pokazują jedno-wymiarowość naszej gry, brak głębszej myśli taktycznej i tzw. planu B, zarzuty często kierowane pod adresem naszego szkoleniowca. Drużyna ma jeden sposób gry i jeden plan na mecz. Jak trafi się typ przeciwnika, który nam leży, gra i wynik nie wyglądają źle. W przeciwnym wypadku postawa drużyny potrafi wyglądać wręcz tragicznie a po meczu pozostają wciąż te same wymówki. Jak ogrywa nas Legia czy Raków wychodzi, że „patrzcie, ile oni płacą piłkarzom, jaki skład mają, jak mamy się z nimi równać”. Jak przegrywamy z mniej zamożnym słabeuszem jak Puszcza czy Korona, wtedy narzekamy, że "przeciwnik murował bramkę i nie chciał grać".
Drużyna Daniela Myśliwca, żeby wygrywać i dobrze grać potrzebuje złotego środka i w sobotę go dostała. Stal nie należy do potentatów Ligi ale przyjechała do Łodzi, żeby grać w piłkę. Idealny przeciwnik na koniec bardzo ciężkiej rundy.
Największą ulgę po zwycięstwie nad Stalą musi czuć zarząd Widzewa. Daniel Myśliwiec dawał coraz mniej argumentów za tym, że prowadzona przez niego drużyna w jakikolwiek sposób się rozwija. W takiej sytuacji przerwa zimowa mogłaby być idealnym momentem na ewentualną zmianę szkoleniowca i nowy początek. Lepiej teraz niż np. w połowie następnej rundy.
Ale zmiana szkoleniowca to niechciany kłopot. Sobotnie zwycięstwo prawdopodobnie wystarczy do tego, żeby zarząd zostawił wszystko tak jak jest. Tylko czy to dobrze? Czy to co wydarzyło się w październiku i listopadzie jest akceptowalne? Czy nasza polityka transferowa się sprawdza? Czy nasza polityka kadrowa nie pozostawia nic do życzenia? Czy teoretyczne wywody trenera z konferencjach prasowych naprawdę znajdują odzwierciedlenie w tym co dzieje się potem na boisku. Czy nasza drużyna naprawdę się rozwija czy tylko sami robimy wokół niej dobry marketing?
Jeżeli 3 punkty zdobyte ze Stalą posłużą zarządowi jako pretekst do względnego zadowolenia po rundzie, to sobotnie zwycięstwo odbije nam się czkawką. Najniższa frekwencja w sezonie i widoczne gołym okiem puste miejsca na trybunach powinny dać do myślenia.
Komentarze
Prześlij komentarz